środa, 29 maja 2013

Bukinista z porożem jelenia


Kolejne zdjęcie z albumu Marka Kwiatkowskiego, Warszawa. Z ruin do życia, NeoMedia, 2007, s. 87. To nie przypadek, że na naszych łamach album ten gości dość często. Większość zdjęć w tej publikacji nie została bowiem należycie opisana, tylko przy niektórych zdjęciach podano lokalizacje. A przecież to naturalne, że jako człowiek interesujący się historią swojego miasta, chciałbym wiedzieć, jakie miejsca oglądam na fotografiach. Na szczęście sporo zdjęć z tego albumu daję się w miarę łatwo zidentyfikować. Przyjrzyjmy się uważniej powyższemu przypadkowi. Na pierwszy rzut oka widzimy przede wszystkim pana w czapce i płaszczu, oraz jego stoisko rozłożone na ziemi pod ruinami jakiegoś domu. Na ścianie można odczytać różne napisy - "Sprawdzono, min nie ma 522", niżej "...szenie oczek - Wspólna....". Ta ulica Wspólna to już jakiś trop, wiodący nas na teren Śródmieścia Południowego. Ale to, co widzimy w prawym górnym rogu od razu prowadzi do celu. Widzimy tam charakterystyczne okna budynku o charakterze publicznym (w sensie, że nie kamienica czy fabryka) i od razu cała układanka zaczyna do siebie pasować. Jest to bowiem fragment gmachu Urzędu Telekomunikacyjnego i Telegraficznego widziany od strony południowej  LINK. Bukinista stoi więc pod kamienicą o adresie Poznańska 27 przy wylocie ul. Św. Barbary. To samo miejsce utrwalił w nieco szerszej perspektywie Leonard Jabrzemski pod koniec lat 40-tych. Widzimy je na zdjęciu w albumie Warszawa. Stolica Polski, SFOS, 1949, s. 127: LINK.

I tak jak w życiu, w identyfikacji też liczy się każdy szczegół i każdy banalny centymetr w tę, lub w tamtą stronę. Bez fragmentu okna w kadrze, zagadka byłaby z pewnością o wiele trudniejsza do rozwiązania.

(P)

PS. To samo miejsce, sfotografowane w kierunku południowym widzimy także na zdjęciu Johna Vachona: LINK.

wtorek, 28 maja 2013

Woził koń razy kilka...


Jakoś ostatnio temat zdjęć Juliena Bryana powrócił do nas niczym bumerang. I dobrze, zbiór fotografii amerykańskiego korespondenta z pewnością zasługuje na rzeczowe opracowanie. Dziś postanowiłem zająć się jednym z bardziej znanych zdjęć Bryana, które wielokrotnie było reprodukowane w różnych publikacjach i istnieje także w wersji kolorowanej. Przedstawia ono grupę kilkunastu mężczyzn ciągnących ulicą linami ciało martwego perszerona. Martwe konie na warszawskich ulicach we wrześniu 1939 roku były interesującym tematem reporterskich zdjęć nie tylko Bryana. Zazwyczaj jednak fotografowano sceny ćwiartowania przez ludność cywilną padłych zwierząt.

Identyfikację powyższego zdjęcia umożliwiła analiza innych obrazów Amerykanina, wydanych w albumie Oblężenie Warszawy w fotografii Juliena Bryana, IPN, 2010. Na stronie  182 znalazłem zdjęcie ukazujące tę samą grupę mężczyzn, ale chwilę wcześniej:


Widzimy tu ten sam budynek z charakterystycznym gzymsem nad pobielonym parterem, a dodatkowo fragment tła po jego lewej stronie. Teraz należało tylko odszukać podobnego układu budynków na ortofotomapie. Ponieważ gros zdjęć Bryan wykonał na Pradze w rejonie ul. Radzymińskiej, poszukiwania postanowiłem zacząć właśnie od tej ulicy. Moje zainteresowanie wzbudził zwłaszcza dom przy ul. Radzymińskiej 60. I choć na ortofotomapie z roku 1945 nie ma już sąsiedniej kamieniczki nr 58, widać, że wszystkie elementy tła pasują idealnie. Na czerwono zaznaczyłem kadr pierwszego zdjęcia, na zielono tego drugiego z albumu:


Jak się po chwili okazało, dom przy ul. Radzymińskiej 60 istnieje do dziś. Jego wygląd zasadniczo niewiele się zmienił od czasów wojny. Z elewacji poodpadał tynk, parter nadal jest pobielony, nadal działają tu małe sklepiki, zachował się też fragment gzymsu nad bramą, z której z kolei zniknęły drewniane wrota: LINK. Nie widać też już torów tramwajowych na ulicy, a i wozy konne już się tu nie pojawiają od wielu lat...

(P)

poniedziałek, 27 maja 2013

O, bramy warszawskie...

Pamiętacie inwokację do warszawskich bram z powieści Tyrmanda "Zły"? Dziś zajmiemy się następującym przypadkiem:


Zdjęcie Zofii Chomętowskiej pochodzi z albumu Kronikarki. Fotografie Warszawa 1945-46, Archeologia Fotografii, 2011, s. 61. Opisano je, co widać na załączonym skanie, jako "ul. Mokotowską", ale nie trzeba wielkiej wiedzy i oględzin ortofotomapy, żeby stwierdzić, że to jednak nie tam. Na ulicy Mokotowskiej podwórza były dość ciasne i nie miały regularnych kształtów ze względu na ukośny przebieg ulicy. Tu widzimy rozległe podwórze z samotnie stojącym budynkiem (w głębi po lewej). O tym, że nie jest to oficyna świadczy ostry narożnik i okna z obu widocznych stron. Specjalnie nie piszę nic o torach, które przykuwają wzrok od razu. Wyglądają na ułożone już jakiś czas temu - są nieco przysypane ziemią i gruzem, ale jednak przejezdne na odcinku brama - podwórze. Zdjęcie datowane jest na 1945 rok, a zatem to jakiś ważny obiekt z punktu widzenia odbudowy, albo samo serce miasta. Trudno przypuszczać, aby odgruzowywano w pierwszej kolejności jakieś mało istotne podwórze kamienicy na Mokotowskiej.

Przyznam szczerze, że spędziłem nad tym zdjęciem kilka wieczorów, ale nic mądrego nie udawało mi się początkowo wymyślić. Przeszukałem co najmniej połowę "newralgicznie położonych"  podwórzy w Śródmieściu Południowym i powiedziałem sobie: basta! Przeszukiwanie ortofotomapy centymetr po centymetrze to jest droga donikąd. Tu trzeba coś wymyślić.

I wymyśliłem. Pewnego pięknego dnia stwierdziłem, że to wygląda jak Komenda Policji, którą powstańcy zdobyli 23 sierpnia 1944. Sprawdziłem na ortofotomapie i wszystko pięknie się dopasowało:



Na portalu warszawa1939.pl widzimy, że brama kamienicy przy Krakowskim Przedmieściu 1 nie była umieszczona na środkowej osi, tylko na 3 licząc od strony kościoła św. Krzyża: LINK. Na jednym ze zdjęć z okresu powstańczych walk o Komendę widać wylot naszej bramy od strony podwórza, niestety jest to widok z pewnej odległości i nie widać tu dokładnie wszystkich szczegółów: LINK. Natomiast w kwestii torów - jest takie zdjęcie w albumie Marka Kwiatkowskiego, Warszawa. Z ruin do życia, NeoMedia 2007, na stronie 39, gdzie widzimy kolejkę do wywożenia gruzu właśnie na Krakowskim Przedmieściu, nieopodal kościoła św. Krzyża: LINK. Co prawda w kadrze nie widzimy bramy naszego budynku, ale możemy to potraktować jako kolejny element naszej układanki, który pięknie się dopasował.


(P)

piątek, 24 maja 2013

Jak smakuje zupa reklamowa?


Zdjęcie pochodzi z albumu Warszawa 1945-1966, wydanego z okazji XX-lecia tygodnika ilustrowanego "Stolica", RSW "Prasa", 1966, ze strony 39. Identyfikacja miejsca w tym przypadku nie była specjalnie trudna. Ten punkt gastronomiczny na ulicy Marszałkowskiej uwieczniło na zdjęciach wielu powojennych fotoreporterów. Dla porządku rzućmy okiem na jeden istotny szczegół. W tle widzimy sklep z galanterią Tadeusza Sztaberta, który - jak podają książki telefoniczne - mieścił się w kamienicy Marszałkowska 66 - LINK. Kamienica istnieje zresztą do dziś: LINK.

Tego zdjęcia nie zamieściłem także z uwagi na wagon tramwajowy typu C, choć jego historia z pewnością jest ciekawa. Wóz jeździł na linii 18 i Godzina "W" zaskoczyła go akurat przy skrzyżowaniu z Wilczą. W tym miejscu dotrwał do samego końca powstania: LINK.

To co sprawiło, że zamieściłem powyższe zdjęcie na naszym blogu, to zupełnie inny rodzaj namysłu nad przeszłością. Dzięki nowoczesnym narzędziom jesteśmy w stanie zidentyfikować najbardziej zagadkowe zdjęcia, jesteśmy w stanie odtworzyć pewien ciąg przyczynowo-skutkowy i zrekonstruować przebieg faktów historycznych. Natomiast nieuchwytny pozostaje dla nas smak zupy reklamowej w cenie 10 zł za porcję. Zapach, atmosfera "lokalu", klientela, w ogóle powojenny klimat to coś, co już na zawsze pozostanie w sferze naszych domysłów i wyobrażeń.

(P)

czwartek, 23 maja 2013

Kolejka po chleb

Jakiś czas temu opisywałem zdjęcie z okresu I wojny światowej, zrobione "w czasach niedoboru chleba": LINK. Gdy wybuchła II wojna światowa, widmo głodu zajrzało warszawiakom w oczy już po kilku dniach oblężenia.



Powyższe zdjęcie od jakiegoś czasu zaprzątało mi głowę, ale dopiero kiedy otrzymałem skan od Roberta Marcinkowskiego z prośbą o pomoc w lokalizacji, zabrałem się do roboty. Kontekst pierwszy - to była pula niemieckich zdjęć z października 1939, wystawiona na portalu aukcyjnym e-bay - większość z rejonu Mokotowa, z ulicy Belwederskiej, Dolnej i Chełmskiej. Drugi ślad, to fotografie wykonane przez polskie podziemie prawdopodobnie zimą 1939/1940 i wysłane do Londynu, a obecnie znajdujące się w zbiorach Instytutu Polskiego i Muzeum Sikorskiego. Polscy fotografowie konspiracyjny dokumentowali w ten sposób zniszczenia wojenne. W tej puli zdjęć był niemal identyczny kadr, choć w zimowej scenerii: LINK. To zdjęcie również znajdowało się wśród innych wykonanych w rejonie ul. Chełmskiej.

Oględziny ortofotomapy nie przynosiły pozytywnych rezultatów, ale do czasu. Po wytypowaniu prawdopodobnego miejsca - rejonu wylotu ul. Górskiej na Chełmską, porównałem dwie warstwy z roku 1935 i 1945. Zestawienie obu tych arkuszy potwierdziło moje przypuszczenia. Na zdjęciu widzimy (kolejno od lewej) budynki przy ul Chełmskiej 52 i Chełmskiej 50, róg Górskiej. Obecnie w tym miejscu stoi powojenna kamienica o adresie Chełmska 50. Po prawej stronie zdjęcia widać jeszcze ścianę szczytową kamienicy na rogu ul. Chełmskiej 46, róg Stępińskiej, która istnieje do dziś: LINK, aczkolwiek z dobudowanym od strony zachodniej podobnym gabarytowo budynkiem. Piętrowy, ceglany budynek widoczny na zdjęciu po lewej sprawia wrażenie obiektu przemysłowego. Na podstawie przedwojennych książek telefonicznych udało mi się ustalić, że pod adresem Chełmska 52 mieściły się od 1932 roku Zakłady Chemiczne "Pharmedia" Sp. z o.o.

Po sklejeniu dwóch fragmentów różnych warstw ortofotmapy (po lewej stan z 1935, po prawej z 1945) całość przedstawia się następująco:


Widoczna na zdjęciu kolejka ludności cywilnej, jak ustalili Koledzy z forum werttrew'a, prawdopodobnie stała po chleb rozdawany z ciężarówek Wehrmachtu. Kolejka ciągnęła się na dużej odległości, na innym zdjęciu widzimy ją na ul. Belwederskiej: LINK. Niemcy pstrykali wtedy sporo zdjęć, aby pokazać, jacy to są wspaniałomyślni i humanitarni. Poza tą jednorazową akcją zaraz na początku okupacji, chyba już nigdy później nie zdobyli się na taki gest.

Największej satysfakcji dostarcza identyfikacja zdjęć, które dotychczas wymykały się opisowi z różnych względów. Najczęściej kłopot polega na braku materiału porównawczego. Takie pionierskie działania na "niezbadanym gruncie" oczywiście zawsze są w jakimś stopniu spekulatywne. Ale bez odrobiny "szaleństwa" nasz stan wiedzy posuwałby się do przodu w żółwim tempie. To nic, że nie wszystkie przypuszczenia zawsze się potwierdzają, bez ryzyka nie ma wyników.


(P)

PS. Minęło kilkanaście miesięcy i na portalu Ebay.de pojawiło się kolejne zdjęcie z tej samej serii, pokazujące koniec kolejki po chleb przy ciężarówce, zaparkowanej pod budynkiem przy ul. Chełmskiej 34 (ujęcie w kierunku zachodnim):

Po prawej, na drugim planie widać wylot ulicy Zakrzewskiej. Fotografię tę wykonano mniej więcej z tego miejsca: LINK.

środa, 22 maja 2013

Niespieszność

Kolejny raz sięgam do albumu Kronikarki. Fotografie Warszawy 1945-1946, Archeologia Fotografii, 2011. Nie chodzi o to, że tam jest sporo pomyłek, to w końcu ludzka rzecz. Ten album zdjęć jest po prostu fantastyczny - nieustannie kartkuję go już od roku niemal, i ciągle odnajduję w nim rzeczy ciekawe i fascynujące. Weźmy choćby tę fotografię Zofii Chomętowskiej ze strony 69:


To oczywiście nie jest ul. Krucza, a w każdym razie nie do końca. To widok ul. Nowogrodzkiej z pierwszego piętra narożnej kamienicy Krucza 45. W tym widoku było kilka elementów, które podświadomie nie dawały mi spokoju. Nie bardzo jednak rozumiałem, co mi tu nie pasuje. Na zdjęciu widzimy gruzowisko kamienicy Nowogrodzka 8a i ruiny sąsiedniej kamienicy Nowogrodzka 8. Na ortofotomapie z roku 1945 teren po obu budynkach jest już uprzątnięty, ale nawet to jeszcze nie obudziło mojej czujności. Kilka dni temu Fryderyk podesłał mi okupacyjne zdjęcie tej ulicy, ale i tym razem nie potrafiłem jeszcze prawidłowo zdiagnozować dręczącego mnie "niepokoju". Minęły dwa tygodnie, a ja usiadłem raz jeszcze nad tym zdjęciem, przyjrzałem mu się dokładnie i wszystko stało się jasne. To nie jest zdjęcie powojenne, tylko okupacyjne! Wykonano je zapewne późną jesienią roku 1939, może w początkach roku 1940, ale z całą pewnością nie w 1945! Na zdjęciu z sierpnia 1944 po obu kamienicach nie ma już prawie śladu: LINK.

Na transformatorze kioskowym widać wyraźnie nalepiony pierwszy niemiecki propagandowy plakat "Anglio - Twoje dzieło!". Zobaczmy ten fragment zdjęcia w powiększeniu:



Choć plakat jest już częściowo zalepiony innym, widać na nim sylwetkę żołnierza z ręką na temblaku, a po prawej odwracającego się plecami premiera Wielkiej Brytanii Neville'a Chamberlaina. Wszyscy znamy doskonale ten plakat ze szkolnych podręczników, ale dla porządku przypomnijmy jak wyglądał z bliska: LINK.

Praca ze zdjęciami wymaga dokładności, skrupulatności i namysłu. Wszelki pośpiech prowadzi do mechanicznych uproszeń i pomyłek. Warszawa w latach wojny była bombardowana i niszczona w różnych okresach. Niektóre, mniej zniszczone budynki po wrześniowych nalotach w 1939 roku, zostały odbudowane, burzono je potem kolejny raz podczas powstania. Zdjęcia warszawskich ruin wymagają niespieszności i staranności oględzin. W dzisiejszych czasach, gdy liczy się tempo i błyskawiczna edytorska produkcja książek, taki długotrwały namysł nad zdjęciami to oczywiście anachronizm. A przy okazji niegroźne hobby w sam raz dla garstki pasjonatów.

(P)

wtorek, 21 maja 2013

Zakładanie negatywu do aparatu Leica Standard


Zdjęcie fotografa Sylwestra Brauna autorstwa Eugeniusza Hanemana zaczerpnąłem z albumu Powstanie Warszawskie w fotografii Sylwestra "Krisa" Brauna, Parma Press, 2008, ze s. 76. Wiele razy zastanawiałem się, gdzie wykonano tę fotografię, ale dotychczasowe poszukiwania nie przynosiły rezultatu. Choć stawałem na głowie, żeby odszukać kamienicę z trójkątnym szczytem i dopasować ją do zdjęcia, moje wysiłki były daremne. Takie sytuacje strasznie człowieka irytują, ale po okresie "gorączki" zawsze przychodzi pewne wyciszenie i refleksja.

Otóż - myślę sobie - skoro, nie znalazłem dotychczas nigdzie tego budynku, może to oznaczać, że jest on słabo obfotografowany. Z relacji Sylwestra Brauna wynika, że połowa jego dorobku nie przetrwała niemieckiego niszczenia Warszawy, po upadku powstania. A zatem - rozumowałem - tego budynku, czy okolicy może nie być na żadnym z jego zdjęć, opublikowanych w np. w albumie Reportaże z powstania warszawskiego, KAW, 1984. Co więcej, możliwe, że to rejon miasta w ogóle słabo udokumentowany przez powstańczych fotografów. Z drugiej strony, kiedy patrzy się na tę fotografię, nie sposób odnieść wrażenia, że jest to, mimo barykady, miejsce ustronne i spokojne. Czyli raczej nie pierwsza linia ognia.

Z takim przeświadczeniem usiadłem nad mapą powstania warszawskiego i koncentrując się na Śródmieściu, bo na jego terenie działał głównie "Kris", starałem się wytypować miejsca "zaciszne" i słabo obecne na zdjęciach.

Rezultat był zdumiewający i aż sam nie mogłem uwierzyć, że po tylu godzinach bezowocnych poszukiwań, przyszedł tak łatwo. Budynek odnalazłem już za drugim strzałem! To ruiny narożnej kamienica o adresie Mariańska 12 / Twarda 7.


Zdjęcie wykonano z ul. Mariańskiej w kierunku północnym. Na ortofotomapie z 1945 roku: widzimy, że pierwotnie piętnastoosiowa elewacja budynku, jest mocno uszkodzona. Jednak cień rzucany na ulicę pozwala na policzenie okien - ocalały 4 do partii objętej ryzalitem (3 środkowe osie) i zwieńczonej trójkątnym szczytem - identycznie jak na naszym zdjęciu. Na fotografii Hanemana, w tle po lewej nie widać też żadnej zabudowy, co doskonale odpowiada stanowi z roku 1944. Zabudowa parzystej strony ulicy Twardej została zniszczona na tym odcinku podczas nalotów we wrześniu 1939 i wyburzona "do gołej ziemi" podczas okupacji.

Oczywiście, aby w 100% potwierdzić tę lokalizację potrzebne jest zdjęcie z nieco szerszą perspektywą, najlepiej z tego samego okresu lub powojenne. Znalezione w sieci zdjęcie niemieckie, wykonane z wylotu ul. Mariańskiej na Twardą w początkach okupacji, niczego ostatecznie nie przesądza – fragment kamienicy Mariańska 12 widzimy tu po prawej: LINK.

(P)

PS. Fryderyk podesłał mi jeszcze niemieckie zdjęcie lotnicze z września 1939, gdzie widać ten budynek nieco lepiej niż na ortofotomapie: LINK.

PS.2. Kolega VCS-3 z forum Kolejka Marecka znalazł w zasobach Narodowego Archiwum Cyfrowego niepodpisane zdjęcie z okresu powstania warszawskiego, które wykonano na Mariańskiej. Kamienicę pod nr 12 widzimy na samym końcu ulicy po prawej: LINK.

poniedziałek, 20 maja 2013

Ścieżka do domu


Zdjęcia o wyjątkowych walorach, rzadko kiedy trzeba identyfikować. Na ogół są dobrze rozpoznane i opisane. Ale nie ma tak, że nie trafiają się żadne niespodzianki. Powyższa zdjęcie znalazłem jako niezidentyfikowane na portalu fotopolska.eu. Oczarowało mnie "od pierwszego wejrzenia". Nie ma tu technicznych fajerwerków, nie ma misternie zbudowanej kompozycji, nie specjalnego tematu. Ot pozornie zwykła dokumentacyjna fotografia. Ta wijąca się wśród gruzów ścieżka magnetyzuje jednak całkowicie moje spojrzenie. To rumowisko, tętniącej kiedyś życiem ulicy, mrozi, ale jednocześnie niesamowicie pociąga. Gdzieś tam pośrodku drogi widzimy sylwetkę wędrującej z walizką (?) osoby. Powrót do domu? A może wyjście do pracy? Piękno tego zdjęcia tkwi nie tylko w uchwyceniu świata, który całkowicie zniknął, ale w uchwyceniu jego ostatnich chwil żywota. Patrząc na takie zdjęcia często uruchamiam w marzeniach opcję "przewijania wstecz" - w szybkim tempie cegły podnoszą się z ziemi i wracają na swoje miejsce, a ulica pięknieje z każdą chwilą i po chwili znowu uśmiecha się do mnie swoją normalnością...

Przy takiej ilości szczegółów, identyfikacja nie była specjalnie trudna. Fotografię wykonano na ul. Świętojerskiej, mniej więcej od wylotu na ul. Freta w kierunku południowo-zachodnim. Na ortofotomapie wygląda to tak:


Po prawej na pierwszym planie widzimy wejście do Hali Świętojerskiej: LINK. Za nia widzimy połowę kamienicy Groszkowskiego: LINK a dalej ruiny domu pod nr 12, przy wylocie ul. Ciasnej. Perspektywę ulicy zamyka prawie niedraśnięta kamienica przy ul. Świętojerskiej 11. Widzimy jej ścianę szczytową i fragment elewacji z owalnym wykuszem.

(P)

piątek, 17 maja 2013

Kolorowa archeologia wojny

Jakiś czas temu Darek dokonał identyfikacji całej puli zdjęć Juliena Bryana z rejonu Nowego Bródna. Idąc tym tropem postanowiłem zmierzyć się z jeszcze jedną fotografią ze spuścizny amerykańskiego korespondenta, która dotąd pozostawała nieopracowana. Dodatkowym smaczkiem był tu fakt, że jest to obraz własnoręcznie kolorowany przez autora:


Zdjęcie to trafiło do albumu Kolory wojny. Oblężenie Warszawy w barwnej fotografii Juliena Bryana, wydanym przez Ośrodek KARTA i IPN w roku 2010. Od chwili publikacji wiele razy zastanawiałem się nad tym zdjęciem i wiele razy przeszukiwałem ortofotomapę, ale nie przynosiło to żadnego rezultatu. Parę dni temu postanowiłem "odgrzać temat" i jeszcze raz usiadłem nad tym zdjęciem. Rozesłałem go też do wszystkich specjalistów z naszego Zespołu, bo wspólny namysł i koordynacja działań bardzo często przynoszą dobre rezultaty.

Ponowne przeczesanie uliczek na ortofotomapie z roku 1945 nie przyniosło jednak rezultatów. Szukałem ja, szukał Darek i inni pewnie też. Choć podświadomie wyczuwałem, że z widoczny stan zabudowy na zdjęciu Bryana, mógł ulec pewnym przeobrażeniom w ciągu 5 lat wojny i okupacji, to jednak kurczowo trzymałem się wiary, że choć jeden z budynków przetrwał i umożliwi zidentyfikowanie miejsca. To był błąd metodologiczny, a w zasadzie nie tyle błąd, co po prostu fałszywe założenie, czy też usilna potrzeba znalezienia punktu zaczepienia. Uświadomiłem to sobie w momencie, kiedy Fryderyk napisał, że takie samo ujęcie znalazło się na filmie Bryana i że pojawia się w kontekście ul. Julianowskiej. Po kadrze z odgruzowywaniem uszkodzonego budynku jest zbliżenie na latarenkę adresową.


Oczywiście materiał mógł zostać podczas montażu dowolnie zestawiony, nie mniej jednak należało sprawdzić ten trop. Takie wskazówki zawsze należy sprawdzać, nawet kilka razy, jeśli za pierwszym nic się nie zgadza. Usiadłem nad ortofotomapą z 1945 i przejrzałem całą ulicę Julianowską. Budynków pasujących do zdjęcia nie znalazłem, ale odnalazłem identyczny układ latarni ulicznych i słupa elektrycznego z boczną podporą (nie wiem, jak to się fachowo nazywa). Elementy te oznaczyłem na mapce poniżej zielonymi strzałkami. Potem spróbowałem na nią nanieść budynki w odpowiednie miejsca. Z murowanym domem, który widać na pierwszym planie zdjęcia Bryana nie było specjalnego kłopotu, bo mimo, że nie istniał, w terenie pozostał po nim wyraźny ślad. Gorzej było z drewniakami z drugiego planu i tła, które po spaleniu dosłownie zniknęły z powierzchni ziemi. Patrząc na ortofotomapę, aż trudno uwierzyć, że te kilka lat mogło praktycznie wymazać wszelkie ślady po istniejącej tu zabudowie:


Jak ustalił Michał murowany dom trafiony bombą nosił adres Julianowska 15, a drewniany z dachową wystawką Julianowska 11. Dodatkową ciekawostką jest fakt, że podobny drewniak, jako relikt dawnej zabudowy ulicy Julianowskiej, wciąż stoi jeszcze na posesji nr 27: LINK. Natomiast narożny dom w tle nosił zapewne numer 22 od ul. Białołęckiej. Zdjęcie Julien Bryan musiał wykonać z pierwszego piętra domu przy ul. Julianowskiej 14. Widać wyraźnie, że ludzie w lewym dolnym rogu stoją "pod obiektywem".

Taka fotograficzna archeologia, polegająca na wydobywaniu z niebytu budynków, to oczywiście działania trochę spekulatywne. Aby ostatecznie potwierdzić taki stan rzeczy potrzebny był koronny argument. Najlepiej w postaci zdjęcia lotniczego sprzed września 1939. O tym, że takie istnieją wiadomo nie od dziś, ma je w swoim zasobie Archiwum Państwowe m. st. Warszawy, ale z jakichś przyczyn nie zostały one dotąd udostępnione na arkuszach ortofotomapy. Z archiwum otrzymali je i posługują się nimi niektórzy znani varsavianiści, ale zwykły śmiertelnik "może się całować w nos". Na szczęście raz wypuszczone spod czujnej opieki Archiwum zdjęcia, żyją jednak swoim własnym życiem. Dzięki temu udało nam się znaleźć ostateczne potwierdzenie naszych przypuszczeń. Poniższe zdjęcie lotnicze pochodzi z pracy Zygmunta Kupniewskiego Warszawskie Nowe Bródno 1940: LINK. Jest to niezwykle cenna i ciekawa pozycja dotycząca historii tej części miasta i chwała jej Autorowi, że zdobył się na to, aby ją udostępnić on-line.


Na tym, niestety dość niewyraźnym skanie, widzimy układ zabudowy z roku 1935. Wszystkie trzy domy z naszego zdjęcia, stoją dokładnie tak "jak powinny". Widać też wyraźnie cień rzucany przez wystawkę dachową drewniaka przy ul. Julianowskiej 11. O tym, co dzisiaj znajduje się w tym miejscu, każdy może się przekonać osobiście, ruszając na wycieczkę śladami dawnego Nowego Bródna. Zachęcamy do tego wszystkich, bo ta część miasta jest z pewnością warta bliższego poznania.

(P, D, M, F)

PS. Już po dokonaniu identyfikacji Fryderyk podesłał jeszcze jedno zdjęcie wykonane we wrześniu 1939 na ul. Julianowskiej. Pochodzi ono z książki Janusza Odziemkowskiego, Warszawa w wojnie obronnej 1939 roku, PWN, 1989. Zdjęcie jest słabej jakości, ale analiza wszystkich szczegółów dodatkowo potwierdza naszą lokalizację: LINK.

czwartek, 16 maja 2013

Spacerowicze


Kolejne zdjęcie przesłane do identyfikacji przez Roberta Marcinkowskiego, przedstawia trzech żołnierzy niemieckich spacerujących jedną z warszawskich ulic. Gdyby nie okoliczności, fotografia wydawałaby się wprost sielankowa. Dziarskie chłopaki kroczą środkiem chodnika i cały świat wydaje się należeć jedynie do nich. Ale to tylko złudzenie, daleko od swoich rodzin i od swoich "Liebchen", rzuceni w obcy, nieznany świat, młodzieńcy jedynie grają rolę, jaką im narzucono. Zdjęcie, jak większość ulicówek, jest pozowane. Przechodnie rozstąpili się na boki, aby nie wchodzić im w kadr, tylko jakiś maluch, po prawej nie zorientował się w sytuacji i naruszył istniejący porządek rzeczy. W kadrze znalazła się również głowa czwartego kolegi, a w zasadzie jej cień przy dolnej krawędzi kadru.

Cienie rzucane przez "spacerowiczów" to była pierwsza wskazówka, która dopomogła w lokalizacji miejsca. Są długie, soczyste i popołudniowe. A zatem, to ulica ciągnąca się w układzie wschód-zachód. Tramwaj po lewej i spory ruch pieszych na chodniku podpowiadał początkowo, że to może być ul. Leszno w okolicy "Kercelaka". Przejrzałem ortofotomapę w tym rejonie, ale jakoś nic nie pasowało. Jeśli nie Leszno, pozostała do sprawdzenia ul. Wolska. Pierwszy rzut oka na mapę był obiecujący, sceneria pasowała do budynku Wolska 26. Pozostało jedynie znaleźć jakiś ostateczny argument, który by to potwierdził. Na portalu warszawa1939.pl znalazłem zdjęcie tego budynku i chociaż jest nieduże, widać na nim balkony obejmujące dwie skrajne osie, wyodrębnione dodatkowo pseudoryazalitem. Co ciekawe, brama kamienicy nie znajduje się symetrycznie na osi środkowej, tylko przesunięta jest o jedną oś w kierunku wschodnim: LINK. Wszystko to idealnie odpowiada budynkowi po lewej na zdjęciu z żołnierzami.

Dla pewności poprosiłem właściciela zdjęcia o skan tramwaju, widocznego po prawej stronie:


Na powiększeniu widzimy wyraźnie numer linii 11, która kursowała ul. Wolską od czasów przedwojennych do roku bodaj 1990, kiedy ją definitywnie zlikwidowano. Choć trasa "Jedenastki" w różnych latach była modyfikowana, to jednak ulicą Wolską tramwaj ten jeździł niezmiennie. Zabudowa widoczna za tramwajem też odpowiada temu, co widzimy na ortofotomapie, w tle widać nawet komin z terenu dawnej Fabryki Wyrobów Platerowanych Braci Henneberg przy Wolskiej 17, róg Karolkowej (strzałka zielona):


W tle, za idącymi Niemcami, widać jeszcze ścianę szczytową kamienicy o adresie Wolska 18, która, co widać na ortofotomapie z 1945, ocalała jako jedna z nielicznych na tym odcinku ulicy. Zburzono ją jednak po wojnie, prawdopodobnie z uwagi na przebicie połączenia między dawnymi ulicami Wolską i Leszno.

(P)

PS. Jeszcze jedno ujęcie kamienicy Wolska 26 (zdjęcie z portalu Fotopolska): LINK.


środa, 15 maja 2013

Historia jednego narożnika


Kolejny zagadkowy przypadek dotyczył fotografii z albumu Marka Kwiatkowskiego, Warszawa. Z ruin do życia, NeoMedia, 2007, s. 23. Zdjęcie przedstawia typową, powojenną scenę uliczną z ruiną kamienicy w tle. Poszukiwania tej kamienicy nie przynosiły początkowo żadnych rezultatów. Przejrzałem wybrane miejsca na ortofotomapie, ale "nic się nie chciało" dopasować. Dni mijały, a identyfikacja utknęła w martwym punkcie, aż tu nagle z pomocą pośpieszył Kuba.

(P)


A co powiecie na to, że to ten sam budynek, co na innym nieopisanym zdjęciu "do identyfikacji"? Mam tu na myśli fotografię z książki Bolesława Bieruta, Sześcioletni plan odbudowy Warszawy, KiW, 1951, ze strony 41, przedstawiającą scenę wyburzania narożnika kamienicy:


Poza niewielką różnicą kształtu elementów podbalkonowych, której to różnicy nie jestem też na 100% pewien, reszta nieźle się zgadza: boniowanie parteru, coś w stylu głowa lewka nad każdym oknem parteru, pseudoryzalit w ostatniej, skrajnej osi, w tejże samej osi  na I piętrze zaokrąglona górna część otworu okiennego - na pierwszym zdjęciu też to widać mimo wyburzania! Oba zdjęcia musiałoby dzielić trochę czasu zważywszy na różnice w stanie zachowania. Tak czy inaczej mamy tu narożną kamienice z naprawdę długą, wieloosiową elewacją. Brak miejsca na usługi na parterze sugeruje, że ulica nie miała nadzwyczaj handlowego charakteru. Bardzo to pasuje do Śródmieścia Południowego, ale jakoś nie mogę jej nigdzie zlokalizować.

(K)


Odkrycie Kuby tylko podsyciło moją ciekawość. I choć wstępnie sprawdziłem niemal wszystkie narożniki na południe od Alej Jerozolimskich - nic mi nie pasowało. Ale do czasu. Po pewnej przerwie wróciłem do tych zdjęć ze świeżym spojrzeniem i trafiłem na właściwe rozwiązanie. Żeby było śmieszniej, ja to miejsce już raz identyfikowałem na innych zdjęciach! To tylko kolejny dowód na to, jak błyskawicznym przemianom ulegała powojenna Warszawa. Na obu fotografiach pierwszoplanową rolę gra kamienica o adresie Poznańska 24 / Wspólna 53. Na ortofotomapie z wiosny 1945 roku wszystkie ściany kamienicy jeszcze stoją. To dodatkowo utrudniało znalezienie wyszczerbionego narożnika. Brakującym elementem układanki okazały się te zdjęcia z Kronikarek: LINK, gdzie widzimy ekipę usuwającą gruz po wyburzeniu naszej kamienicy, a w tle istniejącą do dziś kamienicę Poznańska 26 / Wspólna 54a, widoczną także na zdjęciu z albumu Bieruta. Na tej samej fotografii w lewym dolnym rogu widać także transformator kioskowy, który nieco się zlał z budynkiem. Ma tak samo pootwierane górne klapy jak na zdjęciach Zofii Chomętowskiej. Narożnik zburzonej kamienicy od strony ul. Wspólnej widać także na jednym ze zdjęć z okresu powstania: LINK.

Tym sposobem - dzięki spostrzegawczości Kuby - udało się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. I nie będzie przesadą jeśli powiem, że dzięki Kubie w ogóle stało się to możliwe - dwa zdjęcia tego samego obiektu, wykonane w dwóch różnych kierunkach szalenie ułatwiają identyfikację miejsca.

(P)

PS. Autorką tego drugiego zdjęcia - z walącym się narożnikiem, jak udało mi się ustalić jest także Zofia Chomętowska. Zob:  Dokumentalistki. Polskie fotografki XX wieku, BOSZ, Zachęta, 2008, s. 145.

wtorek, 14 maja 2013

Poprawianie demokracji czyli to był maj...

Przewrót majowy w roku 1926 to niezwykle ważny epizod w życiu II RP, wciąż jeszcze chyba słabo obecny i może trochę marginalizowany w naszej zbiorowej świadomości. Z tym większą ciekawością sięgnąłem po niewielką, acz bardzo interesującą broszurę Warszawa, maj 1926, wydaną przez Ośrodek KARTA w roku 2006. Podczas trzech dni bratobójczych walk, toczących się na ulicach Warszawy, zginęło blisko 400 osób, głównie żołnierzy walczących po obu stronach, ale też przypadkowych cywilów, przyglądających się rozwojowi wypadków "na żywo". Czy odwołanie się do "rozwiązania siłowego" wobec demokratycznie wybranych władz było słusznym pociągnięciem Piłsudskiego? Czy miało wpływ i jaki, na kształt późniejszej Polski. Te i inne kwestie zostawiam do osobistego rozstrzygnięcia wszystkim, którzy interesują się naszą historią. Przejdźmy jednak do ikonografii - wspomniana broszura obfituje w bardzo ciekawe zdjęcia wykonane w dniach 12-14 maja 1926 na ulicach Warszawy. Jedno z tych zdjęć, ze strony 28 pokazuje jak bardzo ludność cywilna interesowała się walkami ulicznymi w mieście:


Zdjęcie przypisano do ul. Pięknej, jednak już pobieżne oględziny wykazały, że musi to być inne miejsce. Zapewne gdzieś nieopodal, ale z pewnością nie na ul. Pięknej. Przejrzałem kilka wybranych narożników w Śródmieściu Południowym, i bodaj za trzecią czy czwartą próbą, udało się zidentyfikować narożną kamienicę widoczną na zdjęciu. Miała ona adres Mokotowska 32 / Chopina 18: LINK. Ktoś powie - te parę metrów w jedną czy w drugą stronę, jaka to różnica? Owszem, niby niewielka, ale jednak jest. Z punktu widzenia "prawdy historycznej" nie ma to może wielkiego znaczenia, ale dla mnie, jako pasjonata i badacza przeszłości stolicy jest to pomyłka zasadnicza. Na zdjęciu tym widać konkretny budynek, który miał swój adres, swoich mieszkańców, swoją historię. Myślę, że winniśmy bardziej cenić i szanować dawne zdjęcia Warszawy. To im się po prostu należy, bo każde z nich, bez względu na okoliczności powstania, to unikalny dokument historii  miasta - naszej wspólnej przestrzeni, tak okrutnie doświadczonej w XX wieku.

(P)

PS. Już po opisaniu tego przypadku odnalazłem to samo zdjęcie (w nieco gorszej jakości) w książce Jerzego S. Majewskiego, Warszawa nieodbudowana. Lata dwudzieste, Veda 2004, na s. 57, opisane również jako wylot ul. Pięknej: LINK.

poniedziałek, 13 maja 2013

Na prawo most, na lewo most...

Dzisiejszy przypadek jest z gatunku tych zabawnych. Identyfikacja zdjęć, oprócz rozpoznawania miejsc nieopisanych, pociąga za sobą także odszukiwanie podpisów błędnych. Pomyłki w opisach zdjęć wynikają z różnych faktów - czasem jest to edytorski pośpiech, czasem bezmyślne powielanie podpisu usankcjonowanego inną publikacją, a niekiedy tzw. prawo Murphy'ego. Na początek zobaczmy trzy obrazki:

1.

2.

3.

Wszystkie te ilustracje pochodzą z książki Lecha Królikowskiego i Krzysztofa Oktabińskiego, Warszawa 1914-1920. Warszawa i okolice w latach walk o niepodległość i granice Rzeczypospolitej, Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne, 2008. Książka szalenie ciekawa, barwnym językiem opisująca wydarzenia w stolicy z okresu I wojny światowej, wyróżniona nawet została w konkursie Mazowieckiej Akademii Książki. Członek jury konkursu - dr Andrzej Krzysztof Kunert, w recenzji pisał tak: [...] Dwaj znani autorzy (mający już na swoich kontach kilka wyróżniających się publikacji historycznych) wykorzystują w swojej książce szeroką bazę źródłową i prezentują solidny warsztat naukowy, czyniąc to zarazem w sposób przystępny i atrakcyjny dla Czytelnika.

Publikację tę zilustrowano kartami pocztowymi pochodzącymi z kolekcji Lecha Królikowskiego. Pomijam tu fakt, że pocztówkowa ikonografia nie do końca może być traktowana jako obiektywne źródło historyczne. Na pewno znakomicie ubarwia monotonny dyskurs i to jest istotne. Gorzej kiedy Autorzy swoimi podpisami ubarwią dodatkowo same pocztówki.

Trzy pokazane wyżej obrazki opisane zostały jako most Kierbedzia. Nawet bez specjalistycznej wiedzy historycznej widzimy, że na każdej pocztówce most jest inny i wysadzony w powietrze inaczej, niż pozostałe. Warszawa w okresie pierwszej wojny światowej miała tylko trzy mosty, ale kto wie, czy gdyby nawet miała tylko jeden most, nie byłby on mylony z innymi mostami gdziekolwiek w świecie. Jak coś ma być pomylone, to nie ma siły.... 

Obrazek nr 1 pokazuje most kolejowy na Wiśle pod Dęblinem (wówczas Iwangorodem). Widoczni na zdjęciu c.k. żołnierze nie pracują jednak przy jego odbudowie a wznoszą obok tymczasową drewnianą przeprawę: LINK.

Na obrazku nr 2 widzimy natomiast most kolejowy przy Cytadeli, a w zasadzie pewną wariację na jego temat rysownika tej karty pocztwej. Żeby było śmieszniej pocztówka została opisana - nie trzeba być od razu germanistą, żeby zrozumieć co znaczy "Weichselbahn-Bruecke". Dla porównania zdjęcie wykonane z Fortu Władimira: LINK.

Dopiero obrazek nr 3, opublikowany na tej samej stronie co numer 2, ukazuje nam most Kierbedzia. To też szkic zdolnego rysownika, ale wykonany zapewne "z natury". Dla porównania słabej jakości fotografia z tego samego okresu: LINK1 i nieco lepsza: LINK2.

Nie posądzam Autorów książki o brak elementarnej wiedzy w zakresie wyglądu warszawskich mostów - w publikacji tej jest więcej pocztówek z wysadzonymi mostami i wszystkie pozostałe zostały opisane poprawnie. Dlaczego więc akurat te pomylono, przyznam się, nie wiem, ale ilekroć zaglądam do książki i trafiam na te podpisy, buzia mimowolnie sama mi się uśmiecha.

(P)

PS. Odnośnie błędnego datowania pocztówki numer 2, już po napisaniu tego posta znalazłem jeszcze na stronie dzieje.pl "informację", że to w ogóle bombardowanie z września 1939: LINK.

piątek, 10 maja 2013

Najciemniej pod latarnią

Niektóre "niezidentyfikowane" warszawskie zdjęcia zastanawiają w sposób szczególny. Miejsce bardzo znane, dużo szczegółów, a mimo to w publikacjach występują nieopisane albo opisane błędnie. Rzućmy okiem na poniższy przypadek:


Jest to fotografia Zofii Chomętowskiej z roku 1945 pochodząca z albumu Prywaciarze 1945-1989, Ośrodek KARTA, 2004, s. 13. W publikacji tej podano tylko informację, iż jest to Warszawa.

To co przykuwa silnie wzrok to "reklama" lokalu gastronomicznego zawieszona na latarni. Ale jeśli wpatrzymy się w tło widać tam masę ciekawych szczegółów. Ściana po lewej stronie (pozostaje w cieniu) ma wyraźnie "schodkową" strukturę. Może się mylę, ale w Warszawie jest tylko jeden taki budynek. To kamienica Kleinpoldtowska przy wylocie ul. Piwnej na pl. Zamkowy LINK. W tle po prawej, w górnym rogu widzimy natomiast ruiny kamienic przy wylocie ul. Świętojańskiej. Choć ta ulica, podobnie jak cała Starówka mocno ucierpiała podczas powstańczych walk, akurat narożna kamienica Kościelskich zachowała mury niemal w całości: LINK.

Co ciekawe,  to samo zdjęcie pojawiło się także w albumie Kronikarki. Zofia Chomętowska - Maria Chrząszczowa. Fotografie Warszawy 1945-46, Archeologia Fotografii, 2011, na stronie 200, z opisem: "Okolice Królewskiej": LINK. Czyżby ktoś zasugerował się nazwą baru? Nie wiadomo. Tak czy inaczej, nieumiejętność odczytywania zdjęć jest czasami zdumiewająca.

(P)

czwartek, 9 maja 2013

W czasach niedoboru chleba


Jeszcze jedno ciekawe zdjęcie (pocztówka?) przesłane nam przez Roberta Marcinkowskiego do identyfikacji. Wykonano je w okresie I wojny światowej, podczas niemieckiej okupacji miasta. Według oryginalnego podpisu przedstawia "Warszawę w czasach niedoboru chleba". Widoczna na zdjęciu kamienica, przed którą tłoczy się kolejka, na pierwszy rzut oka była mi zupełnie nieznana. Wpatrywałem się w nią przez jakiś czas, chcąc wygrzebać z pamięci jakikolwiek adres, ale ten zabieg nie przynosił żadnego rezultatu. Za drugim podejściem skupiłem się na szyldzie po prawej - widać tam fragmenty napisów: "L. Gromul..." i "Kantor służący...". Niestety przeszukiwanie książek adresowych nie dało zadowalających rezultatów. Przy trzecim podejściu zwróciłem uwagę na budynek widoczny po lewej stronie - coś mi przypominał, jakiś znajomy obiekt. Moją uwagę przykuły również schodki prowadzące do kantoru i do wejścia obok, gdzie tłoczą się ludzie. Kiedy do głowy przyszła mi myśl: "dlaczego wejście nie jest równe z poziomem ulicy?" poczułem, że spływa na mnie tzw. "olśnienie". Choć nie kojarzyłem w ogóle tego budynku, intuicja podpowiadała, aby sprawdzić jedno, bardzo znane wszystkim warszawiakom miejsce. I okazało się, że był to właściwy trop.

Na zdjęciu widzimy narożną kamienicę o adresie Krakowskie Przedmieście 60 / Bednarska 31! Jej zdjęcie bez trudu znalazłem na portalu warszawa1939.pl: LINK. Zbudowano ją w latach 1876-78 wg. projektu architekta Aleksandra Jana Woyde, autora blisko 300 obiektów w Warszawie, m. in. Nowej Pomarańczarni w Łazienkach. W miejscu kamienicy po II wojnie światowej wybudowano gmach tzw. Nowej Dziekanki wg projektu Zygmunta Stępińskiego - pełni on rolę domu studenckiego Akademii Muzycznej. Nowy budynek, o lekko klasycyzującej elewacji, na tyle wrósł już w pejzaż współczesnej Warszawy, że sprawia wrażenia obiektu istniejącego tu "od zawsze". Gdybyśmy chcieli obecnie wykonać podobne zdjęcie naszym oczom ukazałby się następujący widok: LINK.

Choć identyfikacja miejsca z tego zdjęcia w zasadzie mogłaby w tym miejscu zostać zakończona, wiedziony wrodzonym instynktem ciekawości, postanowiłem (znając już adres) sprawdzić jeszcze raz zapisy w książkach adresowych. Kantor służących należał do niejakiego Leona Gromulskiego i w księgach na rok 1908 i 1909 jest uwzględniony pod adresem Bednarska 31, jako "Służby". W tym samym budynku w latach 1908-1909, (ale z podanym adresem Krakowskie Przedmieście 60), mieścił się także Wydział Dobroczynności Publicznej, w latach 1914-1915 figurujący już jako Wydział Dobroczynności i Szpitali. Kolejka okutanych w wełniane chusty kobiet, widocznych na zdjęciu, stoi więc zapewne po odbiór kart żywnościowych.

(P)

środa, 8 maja 2013

Umorusana Škoda Rapid


Škoda Rapid to samochód czechosłowacki produkowany w kilku wersjach w latach 1935-1938. W ocenie ówczesnych specjalistów od motoryzacji był to jeden z najlepszych samochodów w swojej klasie. Na jednym ze zdjęć wykonanych przez Juliena Bryana w oblężonej Warszawie, widzimy właśnie wóz tej marki. To samochód, którym amerykański fotograf wraz z towarzyszącą mu ekipą poruszał się po mieście. Jak czytamy w albumie Oblężenie Warszawy w fotografii Juliena Bryana, IPN, 2010, s. 202: Samochód należał do Stefana Radlińskiego, którego prezydent Warszawy Stefan Starzyński przydzielił Bryanowi jako kierowcę i tłumacza. Na powyższym zdjęciu Radliński (w mundurze) stoi tyłem po lewej stronie i rozmawia z jakimś przechodniem. Na samochodzie siedzą dwaj młodzi Amerykanie polskiego pochodzenia Stanley Kubicz i John Pietrowski (po prawej). Na wielu innych zdjęciach widać ich z aparatami fotograficznymi - kiedy Bryan pracował z kamerą filmową, wtedy to właśnie oni robili dokumentację fotograficzną. Niestety redaktorom z IPN-u nie udało się ustalić miejsca, w którym Brayan sfotografował swych towarzyszy. To samo zdjęcie, także bez podania lokalizacji, za to w wersji pokolorowanej trafiło na okładkę 64 numeru kwartalnika historycznego "Karta": LINK.

Škoda Radlińskiego została pobrudzona prawdopodobnie dla lepszego kamuflażu przed atakiem lotniczym, ale jak podaje cytowane wyżej źródło, nie uchroniło to jej od zniszczenia. Około 17 września 1939 została trafiona bombą.

Co do lokalizacji miejsca, w którym wykonano zamieszczone wyżej zdjęcie, miałem początkowo kilka pomysłów, ale wszystkie okazywały się mniej lub bardziej niedorzeczne. Zdopingowany przez Darka, który ostatnio "odkurzył" nieco już opatrzone, ale wciąż niezidentyfikowane zdjęcia Bryana, zabrałem się na nowo do pracy. Tym razem postanowiłem bardziej skupić się na szczegółach zdjęcia. Podczas oględzin wypatrzyłem następujące elementy: nawierzchnia ulicy ułożona z "eleganckich" granitowych bloków, parterowa zabudowa i wysokie kamienice, słup kratownicowy od trakcji elektrycznej tramwajów, gazowa latarnia uliczna, krawężnik i budynek ustawiony szczytem do ulicy. Dzięki temu zestawieniu wyeliminowałem z marszu kilkanaście potencjalnych ulic i do sprawdzenia pozostało mi w zasadzie jedno miejsce: ul. Nowolipie na odcinku od ul. Żelaznej do ul. Smoczej. Okazało się, że był to strzał w "10".

Posługując się udostępnionymi na stronie warszawa1939.pl małymi obrazkami z Referatu Gabarytów, udało mi się ustalić, że auto stoi przy bramie posesji Nowolipie 72 LINK, dalej widzimy parterowy dom Nowolipie 70 LINK, za nim ustawiony szczytem budynek Nowolipie 68 LINK i fragment kamienicy Nowolipie 66 (tu znalazłem nieco większy obrazek): LINK. Na ortofotomapie z roku 1935 wygląda to następująco:


Identyfikacja tego zdjęcia cieszy mnie w dwójnasób - po pierwsze dlatego, że ulica Nowolipie należy do tego rejonu dawnej stolicy, który nie cierpi na nadmiar przedwojennych zdjęć; po drugie ze względu na to, że jej obecny wygląd nie ma prawie nic wspólnego z tym dawnym. Gdybyśmy dziś stanęli w tym samym miejscu, co Julien Bryan we wrześniu 1939 naszym oczom ukazałby się następujący widok: LINK.

(P)

PS. Już po napisaniu tego posta, znalazłem w książce Jerzego S. Majewskiego, Żydowski Muranów i okolice, Gazeta Wyborcza, 2012, na s. 156 zdjęcie z Referatu Gabarytów w rozmiarze pozwalającym na ostateczne potwierdzenie lokalizacji: LINK.

PS II. W nawiązaniu do tego wpisu, Ryszard Mączewski zaktualizował informacje na portalu warszawa1939.pl i dodał zdjęcia zabudowy ul. Nowolipie w większej rozdzielczości: LINK.To niezmiernie miłe uczucie, kiedy człowiek widzi, że jego robota nie idzie na marne.

wtorek, 7 maja 2013

Powrót do domu


Tematyka powojenna w pewnym sensie zdominowała blogowe identyfikacje, ale to wynika z kilku faktów. Po pierwsze zniszczone miasto znacznie trudniej "rozpoznać" niż to z czasów swej świetności, po drugie jest to okres bardzo dynamicznych przemian przestrzeni miejskiej, po trzecie ilość zdjęć wykonanych na ulicy w celach dokumentacyjnych jest po wojnie nieporównywalnie większa, niż we wcześniejszych okresach. Powyższe zdjęcie, opisane jako "Powrót mieszkańców stolicy" znalazłem w albumie Warszawa. Portret miasta, Arkady, 1979, w rozdziale Kronika odbudowy, budowy i rozbudowy 1945-1977 (zdjęcie nr 16, strony nienumerowane). Moją uwagę zwrócił piękny narożny wykusz widoczny na najbliższej kamienicy. Początkowo sądziłem, że budynek ocalał do naszych czasów i próbowałem sobie przypomnieć, gdzie w Warszawie takie wykusze można podziwiać. Ale kiedy sprawdziłem kilka budynków z pamięci, okazało się, że żaden z wykuszy nie pasuje do tego na zdjęciu.

Postanowiłem zatem poszukać budynku na ortofotomapie, zaczynając oczywiście od Śródmieścia Południowego, bo ten rejon miasta najbardziej odpowiadał takiej pięknej zabudowie. Pochylony nad planem miasta przypomniałem sobie, że na zagięciu ul. Skorupki była kamienica z owalnym wykuszem. Tyle że na powyższym zdjęciu widzimy dość rozległą perspektywę, a ul. Skorupki jest krótka i zamknięta budynkami na obu kierunkach. Tknięty jednak przeczuciem postanowiłem sprawdzić okolicę i już po chwili okazało się, że "jesteśmy w domu". Poszukiwany budynek to narożna kamienica Hoża 25 / Skorupki 16. Ujęcie jest w kierunku wschodnim i widzimy tu perspektywę ul. Hożej - hen daleko, pewnie aż po sam pl. Trzech Krzyży. Dla porównania zobaczmy ten sam budynek, sfotografowany w sierpniu 1944. Ujęcie jest w kierunku zachodnim, więc jest to budynek pierwszy po lewej: LINK.

Stan budynku na naszym zdjęciu nie przedstawia się jakoś dramatycznie, ale też nie widzimy go w całości. Z ortofotomapy 1945 wynika, że częściowo był uszkodzony, a częściowo ocalał. W dokumentach BOS jest wzmianka, że budynek jest "spalony w 60%, ma uszkodzony dach i nie nadaje się do remontu": LINK. O tym, co wybudowano w tym miejscu później, wspominać już nawet nie będę...

(P)

poniedziałek, 6 maja 2013

Oczy szeroko zamknięte

Zdawało by się, że zagadkowe mogą być jedynie zdjęcia przedwojenne, ze względu na to, jak odmiennie wyglądało nasze miasto przed zniszczeniami II wojny światowej. Ewentualnie okupacyjne i tużpowojenne, ze względu na wszechobecne zniszczenia utrudniające lokalizację miejsca, gdzie zostały zrobione. Dzisiejszy post pokazuje jednak, że również dużo nowsze fotografie mogą nastręczyć sporych kłopotów!



Powyższe zdjęcie Jarosława Tarania ze zbiorów Ośrodka KARTA, według podpisu przedstawiające jakoby "budowę tunelu pod Alejami Ujazdowskimi" spowodowało ostatnio sporo zamieszania na Facebooku. Dyskusjom, w którym miejscu Al. Ujazdowskich wykonano to zdjęcie i czy w ogóle tam, czy może gdzieś indziej, nie było końca. Prośby o pomoc w identyfikacji dostaliśmy aż od trzech różnych osób. 

Większość próbujących zidentyfikować to miejsce osób szukało w pobliżu wspomnianych w podpisie Alej Ujazdowskich, ale już na pierwszy rzut oka, taki opis zdjęcia budził duże wątpliwości. Jedyny tunel w pobliżu Alej, to element Trasy Łazienkowskiej, budowanej dopiero w latach 1971-74. Co prawda tygodnik "Stolica" w numerze z 10 listopada 1968 roku informował o rozpoczęciu prac przy Trasie Łazienkowskiej, ale dotyczyły one tylko uzbrojenia terenu, a nie budowy tunelu, przy czym nawet te roboty po pół roku wstrzymano. Wznowiono je dopiero po dojściu do władzy Edwarda Gierka. Uznałem więc, że nie ma co skupiać się na okolicy placu Na Rozdrożu.

Wpatrywanie się w układ budynków na zdjęciu początkowo nie dawało rezultatów, moją uwagę coraz mocniej przykuwał jednak budynek po lewej stronie kadru z charakterystyczną klatką schodową - raczej biurowiec, niż blok mieszkalny. Wciąż wydawało mi się, że skądś go znam. Olśnienie przyszło nagle - to budynek na terenie Wodociągu Praskiego między Wałem Miedzeszyńskim, Lotaryńską, Brukselską i Wersalską! Proszono mnie ostatnio bym zweryfikował lokalizację kilku zdjęć z Narodowego Archiwum Cyfrowego, wśród których było też takie zdjęcie: LINK
  
Fotograf (bardzo możliwe, że mimo błędnej lokalizacji rzeczywiście był to Jarosław Tarań) stał na Wale Miedzeszyńskim na wysokości wylotu ul. Lotaryńskiej. Budynek po lewej z charakterystyczną klatką schodową to Zakład Wodociągu Praskiego, noszący, jak cały kompleks, adres Brukselska 21. Również budynek częściowo zasłonięty na oryginalnym zdjęciu kominem ma taki adres - znajduje się on na rogu Brukselskiej i Lotaryńskiej. Cztery wysokie budynki daleko w tle w środku kadru to zapewne bloki przy al. Stanów Zjednoczonych 16, 18, 20 i 20b.

A tak wygląda podobne ujęcie wykonane obecnie. Klatka schodowa została nieco przebudowana - kadr różni się nieco od oryginalnego zdjęcia, dokładne odwzorowanie go uniemożliwiła jednak bujna zieleń:


Jak widać z powyższego przykładu to wcale nie zawsze długa metryka zdjęcia decyduje o problemach z identyfikacją. Tym bardziej zachęcam w do dokładnego rozglądania się wokół siebie. Warszawa jest naprawdę ciekawa i tylko pozornie znana!

(K)