piątek, 8 listopada 2013

Niemiec fotografuje chałupkę




Powyższa fotografia z podpisem „Warschau”, jakiś czas temu została wystawiona się na portalu aukcyjnym ebay.de. Warszawskie zdjęcia z okresu okupacji pojawiają się tam ostatnimi czasy w dużych ilościach, lecz te naprawdę interesujące stosunkowo rzadko. Zazwyczaj dominują zdjęcia zbombardowanych budynków w centrum miasta. Już pierwszy rzut oka zdradzał, że opisywany przypadek należy do tych ciekawszych. Choć teoretycznie fotografia zawierała sporo różnych szczegółów i wskazówek, ustalenie miejsca jej wykonania sprawiło nam pewien kłopot. Mimo "burzy mózgów" przez pierwszych kilka dni nie udało się rozwikłać tej zagadki. Wymienialiśmy się uwagami i spostrzeżeniami na temat zdjęcia. Pierwszym charakterystycznym elementem, który mógł wskazać konkretny kierunek poszukiwań była uchwycona w kadrze nowoczesna latarnia gazowa, wzór z 1935 roku. Mniej więcej znane są rejony występowania tego typu słupów oświetleniowych w Warszawie. Jako pierwszy, niemal oczywisty rejon poszukiwań nasuwało się Powiśle, tam bowiem występowało największe zagęszczenie tego typu latarni. Budynek widoczny na fotografii, prawdopodobnie XIX-wieczny, o małomiasteczkowych gabarytach, również doskonale pasował do charakteru starszej zabudowy Powiśla. Stosunkowo długi, ze stromym dachem kryjącym w swym wnętrzu obszerny strych, przypominał jako żywo stawiane nad brzegiem rzeki spichlerze. Budynek na zdjęciu sprawiał ponadto wrażenie obiektu stojącego nierównolegle do osi ulicy, co mogło być kolejną ważną wskazówką w poszukiwaniach.

Kilka solidnych posiedzeń nad ortofotomapą nie przyniosło jednak żadnego rezultatu. Stwierdziłem zatem, że należy zmienić teren poszukiwań. Efektu jednak jak nie było, tak nie było. W końcu uznałem, że zbyt ambicjonalne podejście do identyfikacji przesłania racjonalne spojrzenie na tajemniczą fotografię. Kilka dni przerwy, oderwanie od tematu, z reguły pozwala na chłodne i świeże spojrzenie. "Czy zadziała i tym razem?"  - zastanawiałem się. Po trzech dniach zasiadłem do owego zdjęcia i dostrzegłem jeszcze jeden element, który choć znajduje się na pierwszym planie, i który widziałem już wcześniej, nie przykuł wcześniej mojej uwagi. To asfalt! Na zdjęciu jezdnia ulicy jest wyasfaltowana.

Ulic z tego rodzaju nawierzchnią było w Warszawie międzywojennej niewiele. Poza Śródmieściem asfalt występował sporadycznie, w zaledwie kilku miejscach. A zatem prawie na 100% mamy do czynienia ze Śródmieściem. Spory obszar poszukiwań, ale... kombinację "nowoczesne gazówki i asfalt" znałem tylko z jednej ulicy. Widać je doskonale na tej fotografii: LINK.To ul. Emilii Plater. Szybkie sprawdzenie na fotoplanie z 1935 roku i trop okazał się właściwy! Jeszcze zweryfikowanie identyfikacji przy pomocy niemieckich fotografii lotniczych wykonanych z małej wysokości we wrześniu 1939: LINKoraz na przełomie czerwca/lipca 1944 roku LINK. Na zagadkowym zdjęciu widzimy północno-zachodni narożnik skrzyżowania ul. Emilii Plater i Nowogrodzkiej, widziany od strony północnej


Budynek (jeden z kilku) znajdował się w bliskim sąsiedztwie Ogrodu Pomologicznego i mieścił przed wojną Państwową Średnią Szkołę Ogrodniczą. Jej zabudowania zostały zniszczone najprawdopodobniej podczas Powstania Warszawskiego. Na ortofotomapie z 1945 roku narożna działka jest już pusta i uprzątnięta z gruzów. Teraz zaczynam trochę rozumieć Niemca, który wykonał zdjęcie. Zapewne zaintrygował go nieco egzotyczny widok „chałupki”, stojącej niemal w sąsiedztwie eleganckiej i monumentalnej zabudowy Al. Jerozolimskich i Nowogrodzkiej, praktycznie na tyłach jednej z głównych arterii miasta. Dziś w tym miejscu nie ma śladu po archaicznej zabudowie. Obecnie znajduje się tam część podjazdu hotelu Mariott oraz wjazd do podziemnego garażu hotelowego.

 (F)


PS. Uzupełniając fantastyczną robotę Fryderyka, chciałem tylko dodać, że w pobliżu ruin zidentyfikowanego budynku toczy się "akcja" innego zdjęcia, które kiedyś omawialiśmy na blogu: LINK.

(P)

4 komentarze:

  1. Gdyby to przetrwało było wojnę, to zapewne nie przetrwałoby dzisiejszych deweloperów...

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby nie było wojny, nie sądzę, żeby dotrwało do 1950. Centrum miasta to nie jest miejsce na takie baraczki.

    OdpowiedzUsuń
  3. A najbardziej wqrwiające jest to, że 70 lat po wojnie post-adolfy nadal na niej zarabiają, i to oficjalnie.

    OdpowiedzUsuń