O tym, że fotografie potrafią kryć w sobie fascynujące zagadki, nikogo przekonywać nie trzeba. I nie mam tu na myśli tylko miejsca wykonania zdjęcia. Rzućmy okiem na powyższy przypadek. Fotografia pochodzi z albumu Warszawa. Od wyzwolenia do naszych dni, Sport i Turystyka, 1975, s.62. W książce podpisano je następująco: "Ekshumacja. Już w lutym 1945 roku rozpoczęto masowo ekshumowanie zwłok poległych i zabitych."
Widoczny w tle dach Mauzoleum Przeździeckich: LINK, dość łatwo pozwala na precyzyjne ustalenie miejsca, z którego zrobiono zdjęcie. Scena rozegrała się w rejonie skrzyżowania ul. Emilii Plater i Nowogrodzkiej: LINK. Ale to wcale nie jest najciekawsze w tej fotografii. Kiedy bowiem lepiej przyjrzymy się postaciom na pierwszym planie, dojdziemy do wniosku, że przy noszach ze zwłokami stoją... dzieci. Wszystkie postacie stoją mniej więcej w jednej linii, więc nie jest to przekłamanie perspektywy - "mężczyźni" nie sięgają kobiecie nawet do ramion. Owszem ubrani są w robocze drelichy i berety, a twarze pozostają w cieniach, ale jednak wyglądają na dzieci. Założenie, że kobieta może mieć np. 210 cm wzrostu, a żaden z mężczyzn nie więcej jak 170 jest możliwe, ale dość jednak nieprawdopodobne. Jak zatem prawidłowo odczytać i wytłumaczyć całą tę scenę?
Możliwość I
Chłopcy mają 14-16 lat i stoją u progu dorosłości, która w warunkach wojennych doświadczeń, spada na nich o wiele za wcześnie. Scena, która obecnie jawić się nam może jako "niewiarygodna" jest całkowicie naturalna w powojennych realiach. Młodzież szkolna w ramach zajęć bierze udział w odgruzowywaniu, ekshumacjach i życiu zniszczonego miasta, na równych prawach z dorosłymi.
Możliwość II
Nie jest to scena ekshumacji, ale np. odgruzowywania czy poszukiwania w gruzach opału. Przeczy temu co prawda dół po lewej i kształt ułożony na noszach, przypominający ludzkie zwłoki, ale z drugiej strony żadna z postaci "nie zachowuje się" tak, jakby uczestniczyła w rzeczywistym wydobywaniu szczątków ludzkich. Nawet dla ludzi oswojonych ze śmiercią, ekshumacja jest silnym przeżyciem, tym bardziej, że w tym wypadku mielibyśmy do czynienia z ciałami poległych sprzed ledwie pół roku.
Możliwość III
Scena została zaaranżowana przez fotografa, który wybrał miejsce, ustawił grupę i starał się tak zbudować kompozycję, żeby nie budziła żadnych wątpliwości. Żadna z postaci nie patrzy w obiektyw, twarze pozostają w cieniach, widać dół, nosze i "zwłoki". I tylko wzrost kobiety zdradza, że przy noszach stoją chłopcy. Za ustawieniem sceny świadczyć też może miejsce wykonania zdjęcia. W tym rejonie walki powstańcze się nie toczyły, jeśli były jakieś groby, to mogły to być ofiary niemieckich egzekucji ludności cywilnej. Pytanie tylko czy Niemcy zadawali by sobie trud grzebania swych ofiar?
Pozostawiam wszystkie te możliwości i rodzące się pytania bez jednoznacznej odpowiedzi. Ustalenie prawdy nie zawsze jest możliwe, ale też i nie zawsze chodzi o jej bezwzględne "wyegzekwowanie". Niekiedy bowiem sama wieloznaczność i potencjał możliwych interpretacji zdjęcia, zmuszają nas do znaczni głębszej refleksji.
(P)
A może po prostu dzieci wraz z rodzicami (matką lub ojcem) przychodziły w miejsce ekshumacji aby zidentyfuikować swoich bliskich. Tak przecież wtedy było - pozostali przy zyciu szukali ciał swoich najbliższych aby ich pochować w rodzinnych grobach. Inaczej często byli chowani w masowych grobach na Cmentarzu Powstańców Warszawy.
OdpowiedzUsuńEwa