czwartek, 10 października 2024

Kat Woli w otoczeniu Kozaków

To chyba jedno z najbardziej znanych niemieckich zdjęć z powstania warszawskiego. Aż trudno uwierzyć, że dotąd nie określono miejsca, w którym je wykonano. Zanim jednak do tego przejdę, zastanówmy się co właściwie widzimy. Fotografia przedstawia Heinza Reinefartha (pierwszy od lewej w futrzanej czapce) w towarzystwie Kozaków w niemieckiej służbie. Zdjęcie budzi złowrogie skojarzenia, SS-Gruppenführer Heinz Reinefarth był zbroniarzem wojennym, po krwawych wydarzeniach w sierpniu 1944 roku nazywano go "Katem Woli". Żołnierze z 3 pułku kozaków płk. Bondarenki również zapisali krwawą kartę w historii powstania. "Oddziały kozackie stanowiły jedną z najliczniejszych grup narodowościowych spośród cudzoziemców walczących z powstańcami*". Wielokrotnie wspominano o popełnianych przez nich zbrodniach na ludności cywilnej, zarówno w Warszawie, jak i na terenie Puszczy Kampinoskiej. Na samym zdjęciu może nieco dziwić nakrycie głowy Reinefartha. Ma on na głowie charakterystyczną dla Kozaków okrągłą czapkę z otokiem z baranka. Skąd takie nakrycie u wysokiej rangi oficera SS?

Odpowiedź na to pytanie przynosi drugie, mniej znane zdjęcie z tego samego miejsca. Widać na nim, że kozackie czapki są wręczane Niemcom. Dlatego na pierwszym zdjęciu niemiecki oficer w czapce trzyma w rękach drugą czapkę - należała ona do Reinefahrta, który zdjął ją, by założyć otrzymaną papachę. To zapewne propagandowa ustawka mająca pokazywać "braterstwo broni". Niestety o tym jak wyglądało to braterstwo, przekonywali się najczęściej na własnej skórze cywilni mieszkańcy Warszawy.
Wróćmy jednak do lokalizacji, to najczęściej powtarza się informacja, że wykonano je "w okolicach ul. Wolskiej". Uznałem, że to zbyt ogólnikowy opis, a tło fotografowanych osób może pozwolić na dokładne określenie miejsca wykonania zdjęcia. Pierwsze oględziny pozwoliły mi właściwie wyeliminować ulicę Wolską. Była to ważna ulica o szerokiej jezdni i chodnikach, w czasie powstania odgrywała dla Niemców ważną rolę komunikacyjną. Na zdjęciu zaś widzimy dość wąską ulicę, na której Kozacy paśli swoje konie. Wskazywało to raczej na jakąś ulicę o mniejszym znaczeniu. Jednocześnie posiadała ona zwartą zabudowę. Patrząc uważnie na pierzeję w tle, można doliczyć się pięciu sąsiadujących ze sobą kamienic. Wbrew pozorom była to cenna wskazówka, ponieważ na ówczesnej Woli zabudowa była bardzo zróżnicowana. Kilkupiętrowe kamienice często sąsiadowały ze starymi parterowymi domkami albo nawet z drewniakami. Kolejną wskazówką była głęboka wyrwa w jednej z fasad. Uznałem, że jest możliwe, że taki ubytek będzie widoczny na którymś z dostępnych zdjęć lotniczych. 


Miałem szczęście. Podobny układ zabudowy znalazłem przy Krochmalnej między Waliców a Żelazną. Wszystko zdawało się doskonale pasować.
 

Pozostawało jeszcze sprawdzenie, czy fasady budynków przy Krochmalnej pasowały do zdjęcia. Niestety zdjęcia domów na tym odcinku właściwie się nie zachowały. Jeden z budynków jednak przetrwał do dziś. To narożna kamienica pod adresem Żelazna 64 (dawniej Żelazna 64/Krochmalna 49). Układ dwóch ostatnich osi od strony sąsiedniej kamienicy pasuje do zdjęcia. Do dziś zachowało się też charakterystyczne tynkowanie widoczne na zdjęciu. Dla porównania zestawienie fragmentu zdjęcia z widokiem z Google Street View.


Niestety nie udało mi się znaleźć zdjęcia sąsiedniej kamienicy przy Krochmalnej 47. Jedynie na jednym ze zdjęć z portalu Fotopolska widać niewielki fragment jej elewacji, jednak potwierdza ono, że budynek pasuje do zdjęcia.


Na podstawie zebranych materiałów można uznać, że miejsce wykonania zdjęcia jest jednoznacznie potwierdzone. Reinefarth i Kozacy stali na ulicy Krochmalnej w sąsiedztwie narożnika z Żelazną. Aż trudno uwierzyć, że w miejscu, które codziennie mijają setki warszawiaków, robili sobie zdjęcie ludzie odpowiedzialni za tyle zbrodni! Kamienica przy Żelaznej 64 jest niemym świadkiem tamtych wydarzeń.
Po wojnie Heinz Reinefarth zamieszkał na wyspie Sylt w Niemczech Zachodnich i angażował się w politykę na szczeblu lokalnym. Mimo dość powszechnej wiedzy na temat jego wojennej działalności nigdy nie został pociągnięty do odpowiedzialności za swoje zbrodnie. 

[K]

* Cytat za: Hubert Kuberski "Wschodnioeuropejscy ochotnicy cudzoziemscy w niemieckich oddziałach Ostheer, SS i policji pacyfikujących Powstanie Warszawskie. Casus „własowców”, Kałmuków i SS Galizien..." s. 93

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz