Powyższe zdjęcie, należące do Roberta Marcinkowskiego, od roku 2006 wisiało jako nierozpoznane na portalu Fundacji Warszawa1939.pl: LINK. Sam próbowałem się z nim mierzyć wielokrotnie, ale nie przynosiło to żadnych rezultatów. W tym czasie sprawdziłem chyba wszystkie place, skwery, okolice wszystkich kościołów, cmentarzy i ważniejsze arterie komunikacyjne. I nic. Ale mimo wszystko nigdy nie wątpiłem w to, że zagadka ta, kiedyś znajdzie swoje rozwiązanie.
Choć pojawiały się sugestie, że zdjęcie wykonano być może w innym mieście, jakoś podskórnie czułem, że to jednak jest Warszawa, że to coś łatwego, tylko z niewiadomych przyczyn "opornego". Spójrzcie tylko na ten orszak, tak się nie chodzi w konduktach pogrzebowych w Krakowie, czy Poznaniu. Tu wszystko wręcz pachnie Warszawą! Wystrój kamienicy, bruk i szyldy sklepowe przy bramie.
Ta brama, zlokalizowana niesymetrycznie mogła wskazywać na nieregularną, "trójkątną" działkę posesji, ale niewiele to zmieniało. Takich działek było w dawnej Warszawie dziesiątki...
I kiedy wydawało się, że nie ma już żadnej nadziei i tajemnicy zdjęcia nie da się złamać, w marcu 2015 roku pojawił się bardzo istotny trop. Jarosław Loretz odnalazł nekrolog, zamieszczony w "Kurjerze Warszawskim" z dnia 27 kwietnia 1898 roku:
Jak tylko dotarła do mnie treść tego smutnego ogłoszenia, w mojej głowie zaświtało niemal od razu gotowe rozwiązanie zagadki zdjęcia. Wyprowadzenie zwłok miało się odbyć z kościoła św. Aleksandra na cmentarz powązkowski, a zatem należało odtworzyć trasę przemarszu i nieregularną działkę w pobliżu jakiegoś większego placu, skweru czy terenu niezabudowanego. Otworzyłem ortofotomapę, wybrałem warstwę z czasów lindleyowskich (jako najbliższą momentowi powstania fotografii) i swój wzrok skierowałem na ulicę Bracką. To ulica ukośna (nieregularne działki), bez linii tramwajowej, ważna w systemie komunikacyjnym, ale nie na tyle, by nie mógł jej chwilowo zablokować orszak pogrzebowy. Ale z zabudowy ulicy Brackiej nic nie pasowało. Rzuciłem więc okiem na jej przedłużenie, czyli ulicę Zgoda i... , o Mój Boże! Znalazłem! Jest! To kamienica nr 5:
Plan Lindleyów jest o tyle cennym dokumentem, że są na nim zaznaczone nie tylko przejazdy w bramach, ale także ryzality. Dane z planu doskonale odpowiadały kamienicy ze zdjęcia. W tym okresie parzysta pierzeja jeszcze nie była całkiem zabudowana, tworząc w rejonie wylotu ulicy Przeskok niewielki plac. Tereny te zaczęto intensywnie zabudowywać dopiero na początku XX wieku, po przeniesieniu szpitala Dzieciątka Jezus w rejon zachodniego krańca ulicy Nowogrodzkiej. Przestrzeń ta umożliwiła fotografowi na ustawienie aparatu i wykonanie zdjęcia w dość rozległym planie. Pozostało znaleźć jeszcze jakieś zdjęcie, które by to ostatecznie potwierdziło. Z tym był pewien kłopot, bo późniejsza, dość ciasna zabudowa ulicy, sprawiała, że większość zdjęć ukazywała ją w kadrach perspektywicznych, na których architektura na drugim planie zlewała się w szare i niewyraźne tło. Z pomocą przyszła stara pocztówka z epoki, przedstawiająca bardziej znany, sąsiedni budynek Kasy Pożyczkowej Przemysłowców Warszawskich z albumu Roberta Bieleckiego, Było takie miasto, Veda 2008 (s. 80):
W lewym skraju pocztówki widzimy fragment kamienicy Zgoda 5 z charakterystycznym balkonem, bramą i zdobieniami nadokiennymi. W momencie pogrzebu Franciszka Łaszcza, okazały gmach Kasy zapewne jeszcze nie istniał (powstał w latach 1899-1900), stąd prawdopodobnie decyzja fotografa, aby w tym miejscu i w taki sposób skadrować swe reporterskie zdjęcie.
Kamienica Zgoda 5 musiała ucierpieć we wrześniu 1939, ale z jakichś przyczyn nie rozebrano jej. Okupację i powstanie warszawskie przetrwała w stanie zabezpieczonej ruiny, co widzimy na fotografii lotniczej z Ostatniego Spojrzenia: LINK. Po wojnie odbudowano ją w przedwojennym zarysie, wraz z przylegającą oficyną boczną, choć współczesny wystrój elewacji oczyszczono z wszelkich zdobień: LINK. Na zdjęciu Johna Vachona z 1956 widzimy jeszcze resztki owalnych naczółków nad oknami: LINK.
Kim był Franciszek Łaszcz, dlaczego zmarł w tak młodym wieku, dlaczego fotograf zarejestrował kondukt pogrzebowy z jego trumną, niesioną na ramionach żałobników, to kolejna zagadka, która być może kiedyś być może także znajdzie kiedyś swoje rozwiązanie.
(P)
Czasem w metrykach pisano zawód, stanowisko itp. Ja niestety nie jestem w stanie rozszyfrować tego aktu (nr 222) http://www.szukajwarchiwach.pl/72/162/0/-/128/str/1/3/100/P6iMeIXgeB6_SKv6Nw6SdQ/#tabSkany
OdpowiedzUsuńjak na razie mogę stwierdzić, że występuje tam tekst "syn Stanisława i Franciszki z Pignan" ale nie jestem na 100% pewien czy to chodzi o "naszego Franciszka". Sądząc z nekrologu Aleksander Łaszcz musiał być jednym z Jego braci ponieważ w nekrologu nie słowa o ojcu. Mam też trochę innch podejrzeń ale muszę nad tym posiedzieć. Zmisiek
OdpowiedzUsuńTak, to raczej ten. Akt jest wystawiony 26 kwietnia 1898. Według niego Franciszek, 21-letni kawaler, zmarł tegoż dnia o szóstej rano na ulicy Hożej 1658A (policyjny 5). Urodził się w Toruniu, ze Stanisława i Franciszki z Pignanów.
OdpowiedzUsuńZaczyna się zapis od słów: "Słucziłoś w Warszawie w (kościele/cerkwi/parafi?) SW Ałeksandrija...."
OdpowiedzUsuńNie "ze" tylko syn "cbih" a IMHO to nie Toruń tylko Niemcy "T" na początko słowa to nie jest "t" rosyskie tylko "Ge". T rosyjskie wygląda tak "M"
OdpowiedzUsuńNiemcy czyli Germania
OdpowiedzUsuńNo chyba, że błądzę? Nie mam teraz czasu nad tym posiedzieć :-(
OdpowiedzUsuńskąd wnosisz, że: "o szóstej rano na ulicy Hożej 1658A (policyjny 5)"? Które to wersy?
OdpowiedzUsuńNie "Słucziłoś", a "Sostojałoś". "Ze" tam nie ma, po prostu streściłem podstawowe dane (poza paroma wyrazami, których rozgryźć nie mogę). Nie ma sensu tłumaczyć całego dokumentu, bo to sztywna formuła, w którą wstawia się poszczególne dane (imiona i nazwiska świadków, zmarłego, jego rodziców, wiek, godzinę zejścia, miejsce urodzenia, zamieszkania).
OdpowiedzUsuń"Łaszcz "rodiwszis' w gorodi Toruni w Giermanii, syn Stanisława i Franciszki urożdieni Pignan /z Pignan/ suprugow Łaszcz" (początkowa litera Torunia jest pisana na rzadszą modłę, czyli z dużego M; poza tym Toruń to wtedy były Niemcy)
"i objawili, szto siego dnia wszesti czasow utra, w Warszawie po Gożej ulicy pod' nomieram tysiaczia szest'sot piatdiesiat' wos'mym bukwa A umier Franciszek Łaszcz"
A Hoża 1658A to wtedy dom z policyjnym numerem 5, co można sobie sprawdzić w taryfie.
Bardzo ładnie, ale ja też miałem trochę racji :)
OdpowiedzUsuń