poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Co widać w oknach?


O tym, że identyfikacja wojennych zdjęć Warszawy to czasem niezwykle trudna sprawa, nikogo przekonywać nie trzeba. Dla kogoś niezorientowanego w temacie, gruzy to po prostu gruzy i już. Aby dopatrzyć się w nich czegoś więcej, wcale nie jest potrzebna fachowa wiedza, wystarczy, że odrzucimy uprzedzenia i mocniej wpatrzymy się w samo zdjęcie. Czasem widać na nim naprawdę dużo!

Powyższą fotografię, prezentowaną w ramach akcji identyfikacyjnej Muzeum Powstania Warszawskiego, wykonał po wojnie Eugeniusz Haneman. Choć pozornie ustalenie miejsca, gdzie ją wykonano, wydawało się prawie niemożliwe, analiza tego, co widać w dwóch oknach, naprowadziła mnie na właściwe rozwiązanie. Przyjrzyjmy się uważnie. Po lewej widać fragment owalnego budynku (strzałka czerwona), po prawej fragment balustrady (strzałka niebieska): LINK.

Ryszard Mączewski z Fudnacji warszawa1939.pl jako pierwszy trop wskazał kościół sióstr sakramentek przy Rynku Nowego Miasta. Rzeczywiście ten owalny fragment ruiny przypomina nieco ruinę kościoła św. Kazimierza. Ale Stare Miasto mi nie pasowało - za wysoki budynek, za mało śladów po pociskach na murach. Sprawdziłem jeszcze dla porządku inne okrągłe świątynie w Warszawie - kościół św. Aleksandra na pl. Trzech Krzyży a także kościół św. Trójcy na pl. Małachowskiego. Ale wszystkie te pomysły nie bardzo pokrywały się z tym, co widać na ortofotomapie z roku 1945.

Postanowiłem zając się balustradą po prawej. Pierwszy pomysł był taki, że to gmach Poczty Głównej. Po prostu nie potrafiłem sobie przypomnieć innych warszawskich budynków dekorowanych tego rodzaju attyką. A ponieważ niemal 80% zdjęć wykonywana jest "ze słońcem za plecami" ruin należało szukać w rejonie ul. Górskiego. Po chwili wszystko stało się jasne:


Zdjęcie rzeczywiście wykonano z ul. Górskiego. Haneman stał na wysokości posesji nr 8. Widoczne w kadrze ruiny to oficyna na drugim podwórzu wąskiej, ale za to ciasno zabudowanej posesji przy ul. Szpitalnej 12. W lewym oknie, owalny fragment to zapewne resztki klatki schodowej kamienicy o adresie pl. Napoleona 4.

O tym, że to nie święci lepią garnki, wiedzą już dzieci w przedszkolu, inna rzecz, że mało kto próbuje. Teoria swoją drogą, a praktyka swoją. A ten przykład pokazuje, że każdy z nas jest w stanie "zrobić coś samemu". I nie ma w tym żadnej filozofii, ani sztuki, ani czarów. Trzeba tylko chcieć.

(P)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz