środa, 5 czerwca 2013

Trafiona kamienica


Kolejne zdjęcie pochodzące z kolekcji Roberta Marcinkowskiego przedstawia budynek trafiony pociskiem w taki sposób, że choć brakuje ogromnego fragmentu elewacji, dach nad całością wydaje się być nietknięty. Zdjęcie to miałem okazję identyfikować jakiś czas temu i choć zagadka wyglądała pozornie na trudną, dopomogło, jak to często bywa, wygrzebanie innego obrazu z czeluści pamięci.

Zacznijmy jednak od początku. Zdjęcie wykonał żołnierz niemiecki w październiku 1939. Oni wtedy bardzo lubili fotografować ruiny, a zdjęcia te z podpisami typu "To efekt działań naszej Luftwaffe" trafiały potem do pamiątkowych albumów "Z czasów mojej służby wojskowej". Te albumy coraz częściej trafiają na aukcje internetowe i dzięki temu, możemy nieco lepiej poznać okupacyjną Warszawę.

Wstępnie udało mi się ustalić niewiele. Po pierwsze - ulica jest wąska, fotografujący nie miał miejsca, aby objąć obiektywem cały budynek. Po drugie budynek choć zniszczony prezentuje się całkiem elegancko. Po trzecie - na zdjęciu widzimy jeden, a nie dwa budynki - choć inne są  kształty okien trzeciego piętra i wystrój elewacji parteru, to wyrwa w budynku zdradza, że to ten sam budynek. Gdyby to były dwa budynki, bomba odsłoniłaby ich ściany szczytowe, tu nie widzimy ani kawała ściany działowej.

Najbardziej charakterystycznym elementem, który utkwił mi w pamięci, były kolumny (a może tylko pilastry?) na wspornikach, na pierwszym piętrze. Być może podtrzymywały one balkon drugiego piętra. Te kolumny coś mi przypominały, ale nie potrafiłem sobie przypomnieć, co dokładnie. Przy identyfikacji bardzo się przydaje fotograficzna pamięć, ale i tak nie jesteśmy w stanie spamiętać wszystkich "zobaczonych" zdjęć. Najgorsze jest to, że czasami pamiętamy zdjęcie, ale niejako "bez podpisu", jakby przez mgłę. Tak było i w tym przypadku. Miałem odczucie, że te kolumny już gdzieś widziałem, ale nie pamiętałem żadnych okoliczności, w dodatku był to tylko bardzo wątły trop. Wiele razy pamiętam jakieś szczegóły architektoniczne, a kiedy sprawdzam, okazuje się, że gzyms jest całkiem inny, okno nie takie, wykusz tylko trochę podobny. No ale jak podpowiada praktyka detektywa - wszystkie ślady trzeba sprawdzać. Tylko co sprawdzać w przypadku mglistego wyobrażenia "gdzieś to już widziałem"?

Minęło kilka dni, może kilkanaście, podczas których zajmowałem się zupełnie innymi zdjęciami i nagle przypomniałem sobie - ul. Koszykowa. Może to zresztą nie była kwestia odnalezienia w pamięci, ile raczej podpowiedź intuicji, albo rozpaczliwa obrona umysłu przed zadawanymi mu przeze mnie zagadkami. Nie wiem, w każdym razie miałem jakieś takie przeczucie, że to ulica Koszykowa. Przystąpiłem od razu do przeszukiwania internetowych zasobów i po kilku niecelnych strzałach udało mi się wreszcie trafić we właściwy punkt. Budynek na zdjęciu to Koszykowa 23. Niemal ten sam fragment elewacji widzimy na zdjęciu wykonanym przez Mariana Grabskiego podczas walk w sierpniu 1944: LINK. Powstańczy fotoreporter wykonał całą serię zdjęć z budynku Poselstwa Czechosłowackiego, za każdym razem kierując obiektyw w inną stronę ul. Koszykowej. Podczas okupacji budynek musiał zostać odbudowany ze zniszczeń wyniesionych z kampanii wrześniowej. Na zdjęciu z 1944 roku nad oknami parteru, gdzie powinna znajdować się wyrwa widzimy nieotynkowaną cegłę. W miejscu, gdzie powinna znajdować się kolumna widzimy natomiast zostawione dziury "na wpust". Na innym zdjęciu Grabskiego: LINK widzimy całą elewację tego budynku - składa się ona niejako z dwóch odrębnych części. Pierwsza jest pięcioosiowa z bramą na trzeciej osi, druga, o elewacji lekko wysuniętej do przodu, jest trzyosiowa, z kolumnami i nieco innym zdobieniem parteru. Na ortofotomapie z roku 1935 widać też trójkątny szczyt wieńczący tę część elewacji. Taki niesymetryczny wygląd budynku nieco zaskakuje, ale nie jest niczym wyjątkowym w architekturze drugiej połowy XIX wieku. Kamienica przy ul. Koszykowej 23 powstała z pewnością przed rokiem 1891. Na planach Lindleya zaznaczono zarówno wysuniętą partię elewacji, jak i niesymetryczny układ bramy: LINK. Niestety budynek, wraz z całą nieparzystą pierzeją na tym odcinku ulicy, nie przetrwał II wojny światowej.

(P)


Dodam tylko, że Jarosław Zieliński w 6 tomie Atlasu dawnej architektury ulic i placów Warszawy pisze, że "kamienica nr 23 miała dobrze skomponowaną fasadę" a jej  autorstwo przypisuje architektowi Kazimierzowi Loewe.

(K)


1 komentarz:

  1. To niesamowite! Jeśli to naprawdę jest kamienica na ul. Koszykowej 23. Kamienica ta bowiem należała do mojej rodziny, a została nabyta przez brata mojej prababki, dr. Władysława Palmirskiego jeszcze w XIX wielu. Mieściła się w niej przez długie lata jego Pracownia Bakteriologiczna, była też mieszkaniem dla doktora i jego żony Julii, a potem również dla innych członków rodziny. Po śmierci dr. Palmirskiego kamienica na Koszykowej 23 w połowie przypadła w spadku bezpośredni mojej prababci i jej dzieciom, a w połowie rodzinie żony doktora Palmirskiego.

    Choć szukałam nie znalazłam żadnego przedwojennego zdjęcia kamienicy na Koszykowej 23 i dopiero tu wpadłam na ten trop. Oglądałam za to piękną księgę hipoteczną tej kamienicy. Gdzieś przeczytałam, że przetrwała Powstanie Warszawskie, a jej prawie zupełnego zniszczenia dokonali Niemcy już po powstaniu.
    Dziękuję :)

    P.S.
    Nie mogę po tych linkach trafić do zdjęć z Muzeum Powstania :(

    OdpowiedzUsuń