W roku 2017 w serwisie aukcyjnym Ebay.de pojawiło się niewyraźne zdjęcie, przedstawiające uliczne targowisko. Stojący za przekupkami budynek widoczny jest tylko fragmentarycznie, ale rzuca się w oczy jego charakterystyczny, bogato zdobiony portal.
Według opisu aukcji zdjęcie
wykonano w warszawskim getcie, ale taka
lokalizacja od początku wydawała mi się wątpliwa. Niedawno zdjęcie wystawiono
ponownie, tym razem sprzedający zamieścił nawet skan rewersu odbitki, gdzie
widniał nabazgrany ołówkiem napis 'Warschau Polen'.
Kluczem do identyfikacji okazał się
widoczny częściowo szyld, na którym można odczytać nazwisko 'Weintraub'. W warszawskich książkach
telefonicznych widnieje wprawdzie Józef Weintraub, który mieszkał na Długiej 11 i
prowadził aptekę na Franciszkańskiej 18, ale żaden z tych adresów nie przypominał miejsca
przedstawionego na zagadkowym zdjęciu.
Korzystając z wyszukiwarki
genealogyindexer.org rozszerzyłem moje poszukiwania na cały kraj, uzyskując
kilkadziesiąt adresów rozrzuconych w wielu miastach Polski. Poszukiwania byłyby o
wiele łatwiejsze, gdyby na zdjęciu znalazła się górna część szyldu, lub choćby inicjał
imienia był lepiej czytelny. Tych informacji jednak brakowało.
Przeglądając wyszukane adresy, zwróciłem uwagę na skład nasion S.
Weintrauba, zlokalizowany na rynku w Tarnowie.
Zacząłem od obejrzenia aktualnego wyglądu rynku, korzystając z Google Street View. Bez trudu znalazłem niemal identyczny portal, zlokalizowany na południowej ścianie ratusza. Podobieństwo było uderzające - ale całe otoczenie wyglądało zupełnie inaczej: LINK
Dopiero odszukanie archiwalnych zdjęć ratusza
w serwisie Fotopolska pozwoliło rozwiązać zagadkę. Otóż ratusz został bardzo poważnie
przebudowany w latach sześćdziesiątych XX w. i jedną ze zmian było właśnie
przesunięcie portalu wejściowego wraz z jego obróceniem o 90 stopni.
Wcześniej ratusz wyglądał dokładnie tak, jak na identyfikowanym zdjęciu. Na wielu starych fotografiach widać także w pełnej okazałości szyld sklepu pana Weintrauba: LINK
Przedstawiona powyżej identyfikacja raz jeszcze
przypomina, aby do opisów zamieszczanych w serwisach aukcyjnych podchodzić z dużą
ostrożnością. Zdjęcia z warszawskiego getta są poszukiwane i osiągają wysokie
ceny. Sprzedający często podają więc warszawską lokalizację zdjęcia, nie mając
pewności, skąd ono naprawdę pochodzi.
[nuro]
Sprzedawcy piszą "getto", bo getto się najlepiej sprzedaje.
OdpowiedzUsuńFajny wpis.
OdpowiedzUsuń