Zdjęcie autorstwa Bogdana Łopieńskiego, zaprezentowane w lipcu 2011 na wystawie w warszawskim Domu Spotkań z Historią: LINK, już od dawna intrygowało nas swoim klimatem i nieustaloną lokalizacją. Wiadomo było tylko, że to Warszawa i że rok 1965. Zastanawialiśmy się nad nim swego czasu na forum werttrew'a: LINK, ale jakoś bez rezultatu. Czasem tak bywa, że jak coś nie daje się rozszyfrować "z marszu" to potem długo czeka na swoją kolej. Ale jak mówi przysłowie, co się odwlecze, to nie uciecze. Zwłaszcza w przypadku mistrzowskiego zdjęcia o tak niesamowitej sile wyrazu.
Kilka dni temu, fotografię przypomniał nam Fryderyk, sugerując że to zapewne scenka z Grochowa, tylko nie może ustalić dokładnie gdzie. Rzuciłem okiem na detale w tle, układ zabudowy, rozkład cieni. Potem wróciłem do królika i przypomniał mi się Jerzy Stuhr z wielbłądem na spacerze: LINK. W tym króliku na sznurku tkwiła jakaś niezwykłość. Fotograf zapewne nie przyłapał gościa z teczką na spacerze ze swym futrzakiem. Uchwycona scena, choć niezwykła musiała mieć jakieś prozaiczne wytłumaczenie, które z czasem zatarło się w artystycznym wyrazie fotografii.
Pierwsze, co przyszło mi do głowy to targowisko. Gość nie łazi po ulicy, po chodniku, po alejce w parku. Widać piaszczysty plac i sporo innych postaci. Nie widać stoisk, straganów, czy wozów z dobytkiem. Ale tak to chciał być może zamknąć w swojej kompozycji fotograf. Jeśli bazar i w rejonie Warszawy wskazanym przez Fryderyka, to należało zacząć od rejonu placu Szembeka i ul. Zamienieckiej. Chwila oglądania mapy Google'a i zagadka rozwiązana. Fotografię rzeczywiście wykonano z terenu targowiska przy Zamienieckiej. W tle widzimy budynek o adresie Komorska 58, róg Pustelnickiej: LINK.
Ktoś powie, że identyfikując miejsce i okoliczności, odzieram niesamowite zdjęcie z jego artyzmu. Uważam, że nie do końca tak jest. Wszyscy doskonale wiemy, że sztukmistrz na scenie nie ucina głowy swej asystentce, zamkniętej w magicznej szafie, ale nie przeszkadza nam to w podziwianiu jego sztuczek. Ba, niemal natychmiast w naszej głowie pojawia się myśl "jak on to zrobił?" Dlatego patrząc na to zdjęcie mimo wszystko zawszę będę widział gościa na spacerze z królikiem.
(P)
W latach 1950-tych na "Targu Szembeka", w kazdy wtorek i piatek, odbywal sie handel golebiami, krolikami i innymi zwierzatkami domowymi - stad ta scenka z panem z krolikiem na sznurku (a nie na zlotym lancuszku).
OdpowiedzUsuń