Zdjęcie, jakie chcę przedstawić w dzisiejszym wpisie to przypadek szczególny. Nie tylko ze względu na długi czas, przez jaki pozostawało niezidentyfikowane, ale także na okres w którym powstało, a także, jak się później okazało - miejsce jego wykonania. Otrzymaliśmy je w 2013 roku od Pana Tomasza Świderskiego z Instytutu Historii Głuchych LINK, z prośbą o pomoc w identyfikacji miejsca wykonania niniejszej fotografii. Informacje, jakie dostaliśmy na temat fotografii były dość skromne, jednak przy identyfikacji istotny może być każdy, najdrobniejszy, pozornie nieważny szczegół. Tu akurat znany był przybliżony okres wykonania fotografii – powstała w latach 1901-1909. Czytelnikom należy się też małe wyjaśnienie, powyższa fotografia przedstawia m. in członków Warszawskiego Towarzystwa Głuchoniemych i jego aktywnych działaczy. W dolnym rzędzie siedzą (od lewej) Józef Sułowski (współzałożyciel Towarzystwa) oraz Maria z Łopieńskich Rogowska. Sułowski, który był zawodowym fotografem, jest zapewne również autorem omawianego zdjęcia.
Przez pięć lat zdjęcie opierało się identyfikacji pomimo licznych prób, nie tylko moich ale również kolegów z Zespołu. Być może w tamtych podejściach zabrakło uporu i determinacji, jak to nieraz bywa. Jednak gdy kilka tygodni temu Pan Tomasz zwrócił się do nas ponownie z zapytaniem, czy udało się coś ustalić, a my dalej nie mogliśmy się pochwalić rozwiązaniem, potraktowałem identyfikację tego zdjęcia w kategoriach ambicjonalnych. Tym bardziej, że od kiedy je ujrzałem po raz pierwszy, wydało mi się niezwykle intrygujące. Szeroki kadr, fotografia dobrej jakości, ze stosunkowo wyraźnym drugim planem, dawało sporo nadziei na identyfikację miejsca. Wypadało zatem zacząć ustalać fakty.
Już samo datowanie zdjęcia oraz to, co przedstawiało, mogło sugerować, że mamy do czynienia z jakąś peryferyjną, niezbyt zurbanizowaną okolicą, mocno oddaloną od Śródmieścia, czy nawet z przedmieściem poza ówczesnymi granicami Warszawy. Drogą eliminacji, jak mi się słusznie wydawało, odrzuciłem prawobrzeżną część miasta. To raczej nie były tereny na niedzielne wycieczki, może za wyjątkiem Saskiej Kępy, jednak ta posiadała w tym okresie bardzo niewiele murowanej zabudowy, nie mówiąc już o takich całkiem sporych czynszówkach. Poszukiwałem wprawdzie na przedmieściach Woli, Ochoty i Mokotowa, jednak nadal bez rezultatu. Brakowało mi mocnego punktu zaczepienia, a ten który wtedy uznawałem za kluczowy – widoczne po prawej wytyczone skrzyżowanie ulic (?) i fragment muru ze ściętym narożnikiem i bramą, nie naprowadzało na trop. Wiem, że zabrzmi to zabawnie, ale doprowadzało mnie to do szału – miałem wrażenie, że to zdjęcie kpi ze mnie, nie pozwalając odkryć tajemnicy miejsca wykonania. Wpatrywałem się tak po raz kolejny w fotografię, gdy nagle dostrzegłem szczegół, który dotychczas nie zwrócił mojej większej uwagi. Powinienem go zauważyć znacznie wcześniej, ale skupiałem się na czymś zupełnie innym. Tym szczegółem był budynek widoczny nad głową kobiety w kapeluszu, siedzącej po lewej w drugim rzędzie (jest nią Maria z Kownackich Sułowska, trzecia żona Józefa Sułowskiego). Dom posiadał ścięty narożnik, na co wyraźnie wskazywało ustawienie otworów w partii narożnika. Takie rozwiązanie architektoniczne stosowano praktycznie wyłącznie w budynkach stojących u zbiegu ulic – wynikało ono ze względów funkcjonalnych. Zatem przerwa na prawo od niego mogła być wylotem wąskiej przecznicy. Jeśli tak rzeczywiście było, to wylot tej ulicy i tej obok dużej trzypiętrowej kamienicy musiały dzielić dwie, maksymalnie trzy niezbyt szerokie posesje. To już było coś - naprawdę cenna wskazówka!
Należało szukać na siatce ulic takich wytyczonych blisko siebie. Aby zwiększyć prawdopodobieństwo znalezienia miejsca postanowiłem posłużyć się możliwie aktualnym planem z tego okresu – w tym wypadku był to plan Lindleya z 1897 roku, obejmujący Warszawę wraz z przedmieściami, ze zaktualizowanym stanem zabudowy z lat 1900-1901. Ogromną zaletą oryginalnego planu Lindleya jest jego wyjątkowa, wręcz aptekarska dokładność w odwzorowaniu miasta – dość powiedzieć, że na naniesionych budynkach widoczne są zaznaczone profile elewacji, przejazdy bramne, czy nawet umiejscowienie rynien! Co prawda późniejszych obiektów już nie nanoszono z taką precyzją, niemniej jednak cały czas plan stanowi doskonałą pomoc i nieocenione narzędzie przy identyfikacjach. Ponowne sprawdzenie układu ulic Woli i Ochoty nie przyniosło satysfakcjonującego rozwiązania, jednak na Mokotowie sprawa wyglądała nieco inaczej. Na tym przedmieściu było kilka grup gęstszej zabudowy skupiających się w pobliżu ważniejszych ulic. Prawie natychmiast wzrok mój przyciągnęła okolica ul. Grodzkiej (obecnie Madalińskiego), nieco na południe od świeżo wytyczonej głównej ulicy oraz rynku (ul. Narbutta z obecnym skwerem Słonimskiego) miasteczka Mokotów. Odcinek ul. Grodzkiej z gęstą siatką przecznic: Lewickiej, Falęckiej, Kwiatowej i Leonarda (obecnie Króżańskiej) wyglądał na okolice której szukałem! Układ budynków na odcinku pomiędzy Kwiatową i Leonarda, w tym spora narożna kamienica, wydawał się doskonale odzwierciedlać w tym co widziałem na zdjęciu. Duża trzypiętrowa czynszówka powstała zapewne pod koniec XIX wieku i na przełomie stuleci była największym budynkiem murowanym przy ówczesnej Grodzkiej. Wśród okolicznych mieszkańców, budynek ze względu na gabaryt dorobił się nawet przydomka „Bristol”. Widok wyglądał mniej więcej na planie Lindleya:
a tak na ortofotomapie z 1945 roku:
Ale by uznać identyfikację za możliwie pewną, wypadałoby poszukać jakichś zdjęć porównawczych, najlepiej „z poziomu ziemi”, aby rozwiać ewentualne wątpliwości. Okazało się to zadaniem równie trudnym, gdyż okolica posiada znikomą ikonografię. Jednak i tu na pomoc przyszła nieoceniona i w obecnych czasach coraz powszechniejsza digitalizacja zasobów archiwalnych. Oczywiście nie zawsze mamy dostęp do materiałów w oryginalnej rozdzielczości, jednak nawet zdjęcia służące za podgląd można uznać za wystarczający materiał dowodowy. Jedno ze zdjęć, jak się wydaje potwierdzające słuszność identyfikacji, udało mi się znaleźć w bazie zdjęć archiwalnych PAP:
(F)
Gratulacje!
OdpowiedzUsuńWow. Jestem pod ogromnym wrażeniem :)
OdpowiedzUsuń